niedziela, 23 marca 2014

ROZDZIAŁ 11

Była sobota, a ja miałam za sobą już trzy egzaminy. Drugi poszedł mi najgorzej, ale nie była to żadna tragedia bo trzeci zaliczyłam jeszcze lepiej niż pierwszy. Na razie byłam zadowolona i czekałam z niecierpliwością na wyniki. I miałam też nadzieję, że równie dobrze pójdzie mi na ostatnim egzaminie. To właśnie on miał być najtrudniejszy.
Kiedy Louis usłyszał jak wspaniale mi idzie, koniecznie chciał mi pogratulować osobiście i nalegał na spotkanie u niego w domu. Powiedział, że powinnam do niego wpaść w sobotę. Chciał żebyśmy coś zjedli i spokojnie porozmawiali. Uparłam się, że ja będę gotować. On kłócił się, że chce pokazać swoje umiejętności kulinarne. I ostatecznie stanęło na tym, że mieliśmy przygotować coś razem.
Do domu Louisa dojechałam moim samochodem. Znałam adres i dotarłam tam bez problemu.
- To tylko kilka dni, ale tęskniłem za tobą jak popierdolony!
To były pierwsze słowa chłopaka, kiedy pojawiłam się w drzwiach jego mieszkania. Chwilę później on przycisnął mnie do ściany. W pierwszej chwili myślałam, że skończy się na czymś więcej niż całowaniu i z gotowania nic nie wyjdzie, ale on tylko lekko musnął moje wargi.
- Co tam u ciebie?
Chwycił mnie za rękę i zaczął prowadzić w kierunku kuchni. Panował tam niesamowity porządek, większy niż kiedykolwiek u mnie.
- Hm, jest w porządku.
- A jak w kawiarni? Coś się zmieniło?
- Mamy nową dziewczynę w pracy.
Uśmiechnęłam się na myśl o Antonine. Przez kilka dni ostatnich dni zdążyłam ją lepiej poznać i była naprawdę sympatyczna. Okazała się chrześnicą Paula, tak jak podejrzewała Pauline. W dodatku była też córką jego brata. Powiedziała nam o tym kiedy uczyłyśmy ją co ma właściwie robić w kawiarni. Szybko zrozumiała na czym to polega i nawet zarobiła jakieś pierwsze napiwki.
To mi przypadło nauczenie jej robienia latte. Była to najtrudniejsza sprawa jeżeli chodziło o tą pracę. Sama jeszcze do końca nie rozumiałam tej czynności, ale starałam się przekazać swoją wiedzę Antonine najlepiej jak potrafiłam. Na szczęście dziewczyna szybko się uczyła i okazało się, że ma o wiele większy talent niż ja. Trochę rozmawiałyśmy i przy okazji dowiedziałam się o niej paru ciekawych rzeczy.
Antonine była w moim wieku i studiowała dziennikarstwo, jednak na innym uniwersytecie niż mój. Miała zamiar zacząć pracować w jakimś brytyjskim czasopiśmie w przyszłości. Już zaczynała się rozglądać za praktykami, mimo faktu, że mogła je zacząć najwcześniej na trzecim roku. Mieszkała razem ze swoim bratem bliźniakiem, wynajmowali jakieś małe mieszkanie. Pochodziła z jakiegoś małego miasteczka, w pobliżu Manchesteru. Jej ojciec był pół Włochem, ale podobno w ogóle nie przypominał Brytyjczyka i to właśnie po nim odziedziczyła swoją oryginalną cerę. Natomiast jej brat w niczym nie przypominał faceta z południa, poza pozytywnym nastawieniem do życia.
Poza tym pozwoliła mi do siebie mówić Nine. Było to zdrobnienie wymyślone przez jej brata, ale bardzo podobało się Paulowi.

- I jaka jest? - zapytał Louis z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Wiem o czym myślisz – powiedziałam i odwzajemniłam uśmiech, chociaż trochę go wymusiłam. - Kompletnie nie w twoim typie.
Tak naprawdę nie miałam pojęcia, czy wypowiedziane przeze mnie słowa są prawdziwe. W porządku, robiliśmy sobie żarty z siebie cały czas. Jednak nie miałam pojęcia jaka była ta wymarzona dziewczyna Louisa. Równie dobrze to mogła być jakaś wysoka blondynka albo malutka brunetka. Bo raczej ja nie byłam jakimś ideałem.
- Czyli musi być ładna – powiedział chłopak.
Przygryzłam wargę.
- Ale co z tego? Teraz mam ciebie.
Po tych słowach podszedł do mnie i lekko przytulił.
- Gdybyś tylko widziała swoją minę przed chwilą... – wyszeptał mi we włosy, śmiejąc się. - Uwielbiam kiedy jesteś zazdrosna.
- Szkoda tylko, że ty nie jesteś nigdy zazdrosny.
- Nie jestem!? - spytał chłopak z oburzeniem. - Kiedy zobaczyłem ostatnio twojego szefa, byłem piekielnie zaz...
Zaczęłam się śmiać, a on razem ze mną.
- Hmm, Paul zazwyczaj siedzi na zapleczu i ogląda ''Przyjaciół''. Także, uwierz mi, naprawdę nie masz o co być zazdrosny.
Chłopak uśmiechnął się, zadowolony i znowu mnie lekko pocałował.


Ponad godzinę później siedzieliśmy przy stole i jedliśmy lasagne. Przygotowanie jej okazało się nieco problematyczne i trochę się przy nim sprzeczaliśmy. Brakowało nam kilku składników i musiałam pójść po nie do sklepu. Kupiłam je bez problemu i ostatecznie wszystko skończyło się dobrze, a posiłek był gotowy. Jego większą część wykonał oczywiście on. Naprawdę świetnie gotował, musiałam to przyznać.
- I co? Teraz wątpisz w moje zdolności?
Chłopak siedział po drugiej stronie stołu. Już skończył jeść jakiś czas temu, a ja nakładałam sobie na talerz trzecią porcję. Przez chwilę zastanowiłam się ile bym musiała biegać, żeby to spalić. Jednak ten jeden raz postanowiłam nie przejmować się moją wagą i kaloriami.
- Przypominam ci, że ja też brałam udział w tym gotowaniu – odpowiedziałam z buzią pełną jedzenia, a on na ten widok prychnął pod nosem.
- Pójście do sklepu się nie liczy.
Wzruszyłam ramionami i dokończyłam jedzenie na moim talerzu. Nie miałam już miejsca na więcej, a to było takie dobre...
- Co zrobisz z resztkami? - spytałam niepewnie.
Staraliśmy się zrobić małą lasagne, ale oczywiście nie wyszło. Matematyka, a dokładnie proporcje, chyba nie była mocną stroną Louisa bo przygotowaliśmy posiłek dla co najmniej czterech osób.
- Schowam do lodówki, a potem dam Zaynowi i Liamowi. Albo Niallowi, przyjmie to z wielką chęcią
Chłopak zrobił to co zapowiedział. Jedzenie po chwili znajdowało się już w lodówce. Nieco zdziwiła mnie jego uwaga na temat Irlandczyka. Czyżby blondyn miał ogromny apetyt? Jego drobna budowa z pewnością na to nie wskazywała.
- A wracając do Liama i Zayna... - zaczął Louis. - Umówiłem się z nimi na piątek. Właściwie to oni zaprosili mnie do siebie. Razem z tobą.
- Oh.
Cóż, takiego obrotu spraw się nie spodziewałam. Jeszcze on to powiedział tak jakby to nie był żadna poważna sprawa. A była!
Nawet byliśmy razem, a on miał mnie zamiar przedstawiać swoim najbliższym przyjaciołom. Robiło się naprawdę poważnie i to wszystko toczyło się, jak dla mnie, zdecydowanie za szybko.
Musiałam mieć przerażony wyraz twarzy bo Louis zaczął mnie uspokajać.
- Jeżeli nie chcesz nie musimy tam iść – powiedział. - Ja to zrozumiem, oni też. Zostań w domu, a ja do nich przyjdę i po prostu pogramy sobie wtedy w Fifę...
- Nie, to nie tak... - nie umiałam znaleźć słów, żeby wyjaśnić mu co tak właściwie czuję. - Pójdę tam z tobą, naprawdę.
- Jesteś pewna?
Chyba nie był do końca przekonany więc pokiwałam jeszcze głową.
- Tak – powiedziałam stanowczo. - Ale teraz musiałabym iść na chwilę do łazienki, wybacz mi?
- W porządku. Pamiętasz jak dojść
- Tak.
Wzięłam torebkę ze stołu i poszłam w kierunku toalety. Starałam się aby moje kroki były spokojne i średnio mi to wychodziło.


Nie mam pojęcia ile czasu spędziłam w łazience. Po prostu siedziałam na zimnych kafelkach i patrzyłam się na swoje odbicie w długim, wąskim lustrze.
W końcu postanowiłam wstać i poczułam się strasznie ociężała. Pewnie obiad wciąż zalegał w moim żołądku. Trochę się przypudrowałam i rozczesałam włosy. Jednak to nie zmieniało prawie niczego, wciąż wyglądałam tak samo. Nie byłam jakąś pięknością, czasami po prostu potrafiłam zrobić dobre wrażenie. Ale już na pewną nie byłam idealną dziewczyną dla takiego chłopaka jak Louis. Czułam się jakby on był dla mnie zbyt dobry, ale to wyglądało nieco podejrzenie. Próbowałam zagłuszyć moje obawy, ale bez efektu....
Może Pauline miała po raz kolejny racje? Jej podejrzenia co do Louisa były uzasadnione. Jego zmiana nie była do końca realistyczna. Chłopak był dla mnie cholernie niemiły, a potem robił się z niego potulny baranek...
Ale pewnie to on był dobrym człowiekiem, który w przeszłości się trochę pogubił. Ja byłam ''tą złą''. Mówił, że nie umie sobie poradzić w związku... Szło mu świetnie, a mi – beznadziejnie.
Usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Zamarłam.
- Eleanor, wyjdziesz?
Głos Louisa był troskliwy, jak zwykle się o mnie martwił. Musiałam tu siedzieć naprawdę sporo czasu. Mimo tego nie chciałam wychodzić.
- Albo wpuścisz mnie do środka?
Nadal nie odpowiadałam. Naprawdę nie miałam odwagi, żeby się z nim spotkać twarz w twarz i wyjaśnić o co chodzi. Ale postanowiłam się przełamać.
Podeszłam do drzwi, otworzyłam je. Usiadłam znowu naprzeciwko lustra i wpatrywałam się w chłopaka, stojącego w drzwiach.
- Co się z tobą dzieję, Eleanor? - spytał, jakoś tak smutno.
- Nic.
Louis westchnął, podszedł do mnie i usiadł obok. Ja miałam głową zwróconą prosto w stronę lustra i mogłam zobaczyć w jego odbiciu, że on się na mnie patrzy. W końcu nie wytrzymałam i spojrzałam prosto w jego oczy.
- Nie chcę, żebyś robił coś czego nie chcesz – powiedział.
- Ja wiem, że to tylko głupie wyjście do twoich znajomych tylko po prostu to wszystko dzieje się tak szybko.
Tomlinson lekko przygryzł swoją wargę i przymknął powieki, jakby się zastanawiał nad dobrą odpowiedzią.
- Kobiety są takie skomplikowane – powiedział w końcu. - W ciągu pięciu sekund potrafią zmienić się z wesołej w zapłakaną.
- Tak, a faceci potrafią ciebie okłamywać średnio sto razy w czasie jednej doby – zrewanżowałam się.
Louis zmarszczył brwi.
- Co masz na myśli?
- Mówiłeś, że jesteś beznadziejny w związkach.
- Chyba przyszedł czas, żebym ci opowiedział całą historię albo chociaż jej część.
Patrzyłam na niego, czekając na to co miał powiedzieć.
- Pewnie znasz już część tej historii. Urodziłem się w Londynie, ale tak naprawdę nic nie pamiętam z tego okresu. Moi rodzice rozwiedli się i razem z matką przeprowadziłem się do Liverpoolu. Tam moja matka poznała faceta i zaszła w ciążę. Łącznie urodziła mu czwórkę dzieci, same dziewczynki i do tego jeszcze jedne były bliźniaczkami. Było naprawdę świetnie, prawdziwy dom. Mój ojciec miał mnie w dupie, ale miałem ojczyma i on traktował mnie jak syna. Byliśmy naprawdę zgrani, co roku jeździliśmy razem na wakacje – chłopak uśmiechnął się pod nosem, zupełnie jakby był w innym świecie i wspominał stare czasy. - Problemy zaczęły się kiedy miałem piętnaście lat. Wtedy wszyscy z mojego środowiska tacy byli. Imprezy, alkohol i dziewczyny, które wykorzystywałem... Już tam to się wszystko zaczęło. Moja mama najpierw się po prostu martwiła, ale potem zaczęliśmy się coraz częściej kłócić. Później nie odzywaliśmy się do siebie całymi dniami, ja znikałem na noce. Oceny miałem takie sobie, nauka nie była wtedy taka ciężka. I tak się akurat złożyło, że mój dziadek zmarł miesiąc przed tym jak miałem skończyć gimnazjum. Moja babcia postanowiła przeprowadzić się z Hiszpanii, z powrotem do Wielkiej Brytanii. Zamieszkała w Manchesterze i moja mama namówiła ją, żeby mnie przyjęła. Miałem tam skończyć liceum, spoważnieć, dostać się na najlepsze studia. Strasznie się wkurzyłem o to, że chcieli się mnie tak naprawdę pozbyć. Ten wyjazd wyszedł mi ostatecznie na dobre, ale wtedy był dla mnie beznadziejnym pomysłem. Od tamtego czasu nie rozmawiałem z moją matką.
Louis przerwał na chwilę i spojrzał na mnie, jakby chciał się upewnić czy wciąż go słucham, a ja pokiwałam lekko głową.
- Do czego zmierzam... - kontynuował. - Pogubiłem się trochę w moim życiu. Dziewczyny były zawsze po to, żeby je przelecieć i to było tyle. Nawet nie pamiętam ile ich było, ale to z pewnością ogromna liczba i nie ma się czym chwalić. Potem zacząłem pracować, rzuciłem palenie i w ogóle trochę się ułożyłem. Jedynym nawykiem było wychodzenie do klubu raz w tygodniu. Szybko zrozumiałem, że znajdę tam tylko dziewczyny na szybki seks. Czasami nawet nie musiałem ich...
- Myślę, że możesz oszczędzić mi szczegółów – przerwałam.
On uśmiechnął się bezczelnie.
- Jasne – powiedział. - W każdym razie zacząłem chodzić z Zaynem na jakieś uroczyste bankiety. To było dwa lata temu i trwało bardzo krótko. Poznawałem różnych ludzi, w tym córki biznesmanów. Szybko zrozumiałem, że chodzi im tylko o to ile trzymam w kieszeni i o to ile jestem w stanie wydać na kolacje dla nich. Wszystkie były takie same, spragnione pieniędzy. Być może trochę skusił je mój wygląd, ale wszystko inne było nieważne. Czasami niektóre dzięki mnie chciały poznać Malika, ale szybko im przechodziło kiedy uświadamiały sobie, że nie gra w odpowiedniej drużynie. No i postanowiłem sobie odpuścić poszukiwania kogoś na stałe. Znowu zacząłem wpadać do klubów i wszystko toczyło się normalnie. A potem poznałem ciebie.
Poczułam, że moje serce zaczęło trochę szybciej bić.
- Nie mam pojęcia co robić, nie mam pojęcia co ty ze mną robisz – zaczął lekko muskać palcami moje włosy. Żartujesz sobie z tego, że kupuje sobie nowe rzeczy. To właśnie w to lubię najbardziej, nie obchodzi ciebie ile mam w portfelu, tylko jaki jestem.
Uśmiechnęłam się delikatnie, to była prawda. Miał w pełni rację. Nic nie obchodziło mnie to ile wydał na ten swój zegarek.
Zaczęłam myśleć nad poprzednimi słowami Louisa. Jego opowieść zaczynała się tragicznie. Miał matkę i ojca, a oni rozwiedli się. Nawet nie pamiętał jak to było kiedy byli razem. Ale potem jego mama znalazła nowego faceta i naprawdę go pokochał. Miał później rodzeństwo i ciepłą, kochającą rodzinę. Dopiero potem przez swój bunt stracił ich, a teraz przez swoją dumę nie chce ich odzyskać.
A później dostał się na szczyt kariery zawodowej, a mimo to żył nieszczęśliwie. Do czasu kiedy poznał mnie. Przypominałam sobie jak wypowiadał się o mnie, jakbym rzeczywiście zmieniła w jego życiu tak wiele. Może tak było, on moje wywrócił do góry nogami.
- Nie powiedziałeś mi wszystkiego, prawda? - spytałam.
Louis zbliżył się do mnie i lekko pocałował w policzek.
- Nie – odpowiedział cicho. - Ale powiem ci kiedy będę gotowy, obiecuję.
Pokiwałam lekko głową i zaczęłam przeczesywać ręką jego włosy. Poczułam trochę żelu na moich rękach, ale jakoś mało mnie to obchodziło.
- I tak wiem o tobie dużo – powiedziałam. - Teraz czas, żebyś ty dowiedział się trochę o mnie.

~~~~

Przepraszam, że musieliście tyle czekać na rozdział. W dodatku wyszedł mi średnio, bardzo średnio :( Następny będzie lepszy i postaram się żebyście czekali krócej. 

10 komentarzy:

  1. Dla mnie bomba ! Już na samym początku zaczęłam szaleć, a gdy przeczytałam "To tylko kilka dni, ale tęskniłem za tobą jak popierdolony!" zaczęłam się śmiać do monitora, sama nie wiem, dlaczego ;D

    czekam na next x

    @bemyloueh_

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli uważasz,że to jest średnie to ja od dzisiaj nazywam się Sierotka Marysia
    Jak dla mnie to to jest genialne!
    Czekam na kolejny rozdział i mam nadzieję,że szybko go dodasz!
    @Tulaaaaaaaaa

    OdpowiedzUsuń
  3. cudowne,jak zawsze,nie mogę się doczekać :(
    @officniallswife

    OdpowiedzUsuń
  4. Rzeczywiście słabszy od reszty, ale i tak bardzo mi się podoba! Czekam na kolejny / @my_perfect_ian

    OdpowiedzUsuń
  5. Średnie? Średnie ? To jest genialne! Warto było czekać kilka dni dłużej. Ale mam nadzieję że nowy rozdział pojawi się szybciej bo zżera mnie ciekawość co będzie dalej. Codziennie wchodzę i wypatruje nowego. Życzę dużo weny:-)

    OdpowiedzUsuń
  6. jmcijyxcyxkcyxmkjnsakj genialny rozdział!
    tylko błagam, dodawaj nowe szybciej bo mnie tu shipperskie serduszko boli omfg
    // @lukeysbey xx

    OdpowiedzUsuń
  7. rozdział był naprawdę fajny, ale troszkę nudnawy :c trochę więcej akcji by się przydało, czekam na następny!!! jak zawsze powtórzę, że naprawdę świetnie piszesz, historia bardzo wciąga x

    ~ @pfctgrande

    OdpowiedzUsuń
  8. CZEKAM NA NASTĘPNY!!!!!!!!!! świetnie piszesz a to ff jest BARDZO wciągające
    xx @LittleMe1772

    OdpowiedzUsuń
  9. czytam :) @snazzy788

    OdpowiedzUsuń