poniedziałek, 30 czerwca 2014

ROZDZIAŁ 17

 Wpatrywałam się Harry'ego zszokowana, a on odwzajemniał to spojrzenie. Te zielone oczy... Były naprawdę piękne, ale sposób w jaki na mnie patrzył, przerażał mnie. Zupełnie jakby mógł odczytać moje wszystkie myśli, chociaż to było niemożliwe.
Miał na sobie elegancki garnitur i w tym momencie trudno mi było wyobrazić, żeby ktoś taki jak on mógł chodzić w weekendy do klubu. Tatuaże na jego klatce piersiowej były oczywiście niewidoczne, przykryły je ubrania. Inna sytuacja wystąpiła z tymi na rękach. Próbował je zasłonić, ale w przypadku niektórych wyszło mu to raczej średnio.
Jego ciemne loki były zaczesane do tyłu i wyglądały w ten sposób o wiele lepiej. Nie rozumiałam czemu poszedł do klubu z fryzurą pod tytułem ''artystyczny nieład'', skoro było mu w niej o wiele gorzej.
Myślałam, że jest w moim wieku i nie przypomina jeszcze do końca mężczyzny. Nie wiedziałam jak bardzo się myliłam. Mógł być tylko nieco młodszy od Louisa. Teraz dopiero dokładnie to zobaczyłam. Garnitur i ta oficjalna podstawa odsłaniały jego prawdziwy wiek.
Harry był niemniej oniemiały niż ja, chociaż starał się to ukryć. Jednak od razu zobaczyłam, że jest zaskoczony. Pewnie myślał, że mnie już nigdy więcej nie zobaczy, a tu takie zaskoczenie...
Niall przyglądał nam się, nie mając pojęcia o tym co właśnie działo się w mojej głowie.
- Będziemy tak, kurwa, stać i na siebie patrzeć czy może wybierzemy w końcu te meble? - spytał blondyn.
Posłałam mu karcące spojrzenie, a on udawał, że nie pojęcia o co chodzi.
- Przypomnę tylko, że to państwo się spóźnili – powiedział Harry spokojnym tonem, a jego zachrypnięty głos niósł się po całym pomieszczeniu. - Czekałem tutaj przez ponad pół godziny...
- Umm, były korki – tłumaczył się Niall.
Styles podniósł pytająco brew.
- Naprawdę? O jedenastej?
Blondyn milczał. Jego wymówka, tak jak myślałam, okazała się po prostu do dupy. Harry westchnął głęboko i pokazał nam dwa krzesła naprzeciwko swojego biurka. Zajęłam to po prawej stronie, a Niall po lewej.
- Zayn Malik ostrzegał mnie, że państwo tu przyjdą. Gdyby nie to, że kazał mi was przyjąć to bym państwa tutaj nie wpuścił – powiedział Styles. - To poważna firma. No dobrze, chodzi o meble do sypialni?
Spojrzenie chłopaka zatrzymało się na mnie przez kilka sekund. Byłam pewna, że to nie jest przypadkowe i z pewnością nie zapomniał o tym co robiliśmy kilka tygodni temu w jego domu. Za wszelką cenę próbowałam powstrzymać rumieńce, które z pewnością pojawiły się na moich policzkach, ale nie dałam rady. Mogłam się tylko modlić, aby Niall ich nie zauważył.
- Właściwie to ona chce zmienić większość mebli w swoim domu – powiedział blondyn. - I radziłbym ci potraktować ją uczciwie bo inaczej nie będziesz miał życia w tej pracy, już Tomlinson o to zadba.
Harry się zaśmiał.
- A co do tego ma Louis Tomlinson? - spytał z rozbawieniem.
Uśmiechał się kpiąco, a w jego policzkach zobaczyłam te dołeczki.
- Może to, że jest jej chłopakiem?
Styles zmarszczył brwi, a ja miałam ochotę zabić Nialla. Czemu on jest taki bezpośredni?
- Naprawdę? - Harry spojrzał w moim kierunku.
- Tak – powiedziałam, starając się przybrać normalny ton mojego głosu.
Ciemnowłosy chłopak patrzył na mnie przez dłuższą chwilę, w mojej opinii było to o parę sekund za dużo. Nie wiedziałam co ma oznaczać to spojrzenie. Kiedy odwrócił wzrok, jego mina nie była już taka pewna siebie jak wcześniej. Natomiast Irlandczyk był bardzo zadowolony. Na razie to on wygrywał tą ich ''wojnę''.
- Rozumiem, że w takim razie przysługuję tu jakaś zniżka? - spytał Styles.
Blondyn podniósł ręce, jakby w obronnym geście.
- To nie moja sprawa – powiedział. - Musi to pan omówić z panią Calder i panem Tomlinsonem.
- Jasne.
Ciemnowłosy zaczął szukać jakiś papierów w szufladzie i po chwili wyjął formularz.
- W porządku, teraz musimy zapisać parę ważnych spraw. Następnie przejdziemy do oglądania mebli.
Pokiwałam ze zrozumieniem głową, a Niall wywrócił oczami.
- Poproszę o twoje imię i nazwisko.
Harry spojrzał na mnie pytająco.
- Eleanor Calder.
Zadał mi jeszcze kilka pytań, na przykład o adres. Potem określiłam jakich mebli będę potrzebować. Powiedziałam, że muszę wyposażyć na nowo salon i sypialnię, a również częściowo łazienkę i kuchnię.
Styles zapisywał to wszystko w formularzu, a ja stwierdziłam, że ma bardzo ładne pismo. Nie bazgrał, w przeciwieństwie do Louisa. Przypomniała mi się wiadomość od mojego chłopaka, po tym jak został u nie w domu na noc po imprezie. Musiałam ją kilka razy czytać zanim wszystko zrozumiałam.
O czym ja w ogóle myślałam? Porównywanie Louisa i Harry'ego pod tym względem było strasznie głupie, poczułam się jak w podstawówce. Dla ludzi o niezbyt ładnym charakterze pisma stworzyli smsy.
- Myślę, że kwestię płatności i ceny umówimy razem z panem Tomlinsonem – powiedział Styles. - Teraz możemy już zacząć oglądać meble.
Pokierowaliśmy się w kierunku wind. Harry szedł na przodzie, ja za nim, a na końcu kroczył Niall, który był dumny jak paw z tego, że okazał się zwycięzcą. Ten chłopak zachowywał się jakby dopiero wchodził do szkoły średniej, a nie kończył poważne studia.
Kiedy minęliśmy April, ona pokiwała do mnie z uznaniem głową. Posłałam jej pytające spojrzenie, ale ona tylko się tajemniczo uśmiechnęła. Nie miałam pojęcia o co chodzi, ale nie byłam do końca pewna czy ona w ogóle wiedziała co chce mi przekazać.
Nie musieliśmy nawet czekać na windę, była już na miejscu. Wsiedliśmy do niej, a ciemnowłosy chłopak wybrał guzik z numerem trzecim.
- Na pierwszym piętrze znajdują się meble do łazienki, kuchni i stoły do jadalni, ale to pewnie już zdążyliście zauważyć – zaczął wyjaśniać Harry przechodząc z nami na ''ty''. - Na drugim mamy wszystko do salonu i biura, a na trzecim do sypialni.
Pokiwaliśmy tylko ze zrozumieniem głowami, a chwile później winda się zatrzymała się. Byliśmy już na pierwszym przystanku.
- Proszę tędy – powiedział Styles.
Wskazał nam odpowiedni kierunek, chociaż byłam pewna, że Niall doskonale wiedział gdzie mamy iść.
- Jaki masz kolor ścian w sypialni? - spytał Harry.
- Bladoróżowy.
- Będziesz go zmieniać?
- Na pewno nie.
- W tym przypadku ciemne meble nie wchodzą w grę.
Zawstydziłam się na samą myśl o tym jak w tej chwili wygląda moja sypialnia. Zastanawiałam się czemu Louis mi nic na ten temat nie powiedział, ale po chwili przypomniałam sobie, że on pracował na zupełnie innym stanowisku. Pewnie o połączeniu kolorów wiedział tyle co nic.
- Myślę, że białe meble będą idealne – powiedział Styles. - W takim razie pójdziemy w tym kierunku.
Skręciliśmy w lewo. Wszystko było tutaj niesamowicie dobrze zorganizowane. Po tej stronie nie było żadnych mebli w ciemnych barwach, tylko jasne kolory. Najczęściej był to oczywiście biały. Każde wyposażenie do sypialni było oddzielony od siebie ogromną ścianą. Postanowiliśmy obejrzeć wszystko.
- Proszę się rozejrzeć – powiedział Harry.
Ja i Niall się rozdzieliliśmy. On zaczął od lewej strony, a ja od prawej. Po zaledwie dwóch minutach usłyszałam charakterystyczny głos blondyna.
- Ej, te są całkiem niezłe!
Irlandczyk znajdował się dwadzieścia metrów ode mnie więc podeszłam do niego. Patrząc na wybrane przez niego meble, wiedziałam już, że oglądanie innych nie ma sensu. Te były po prostu idealne. Blondyn miał naprawdę dobry gust. Podziękowałam w duchu mojemu chłopakowi za zmuszenie go do tak wczesnego wstawania.
- To bardzo dobry wybór – powiedział Harry, który niespodziewanie znalazł się obok nas.
Niall spojrzał na niego z wyższością i niemałą dumą. Z pewnością nie spodziewał się, że ktoś taki pochwali jego gust.
- Są piękne, naprawdę – powiedziałam.
Na zestaw składało się małżeńskie łóżko, mały stoliczek, ogromne szafa z wbudowanych lustrem i komoda. To wszystko nie zajmowało zbyt dużo miejsca. Wyobraziłam sobie te meble w moim pokoju i wiedziałam już, że to jest to.
- Właściwie to klasyk – zaczął opowiadać Styles. - Są tak często kupowane, że są w ofercie od początku istnienia firmy i raczej prędko z niej nie wyjdą.
- Jaka jest cena?
- Wszystko jest napisane na kartce na komodzie.
Podeszłam do wskazanego przez Harry'ego miejsca i z przerażeniem przyjrzałam się tej liczbie. Cena była zbyt wysoka jak na moje możliwości.
Niall musiał zauważyć moją reakcję bo natychmiast do mnie podszedł. Położył rękę na moim ramieniu, zupełnie jakby chciał mnie uspokoić.
- Dostaniesz zniżkę albo kupisz na raty – powiedział. - Lepiej zobacz kto je zaprojektował
Spojrzałam na kartkę ponownie. Na górze kartki była cena za cały komplet, a następnie ile kosztuję każdy mebel osobno. A na samym dole napisano kto zaprojektował to wszystko. Po zobaczeniu nazwiska oniemiałam.
- On naprawdę to zrobił?
Spojrzałam pytająco na Nialla i Harry'ego, a oni oboje pokiwali głowami. Nie mogłam w to uwierzyć. Znowu pokierowałam moje spojrzenie na kartkę, ale napis wciąż był ten sam - ''zaprojektował Louis Tomlinson''.
- Sam mam je w pokoju, tylko z ciemnego drewna. Ale takie białe są jeszcze ładniejsze, będą do ciebie pasować – powiedział blondyn.
Uśmiechnęłam się pod nosem bo wiedziałam, że jestem zdecydowana. Nie miałam pojęcia czemu, ale poczułam jakieś dziwne wzruszenie. Byłam dumna z tego co zrobił Louis.
Po chwili poczułam usta Irlandczyka przy swoim uchu.
- A łóżko Tomlinson testował sam – wyszeptał.
Cudem powstrzymałam chichot. Cały on, pomyślałam.
- Proszę zapisać, że ja biorę – powiedziałam do Stylesa.
On tylko odhaczył coś na swoim formularzu, zupełnie jakby był przygotowany na taki przebieg sytuacji.


- Seeerio? Przecież oba wyglądają tak samo?
- Niall, bądź poważny i nie udawaj, że nie widzisz żadnej różnicy!
Chłopak wywrócił oczami, a ja nie miałam pojęcia co mogę z nim zrobić. Od paru godzin wybieraliśmy wyposażenie do mojego domu. Myślałam, że wszystko pójdzie dosyć sprawnie, ale pomyliłam się. Z sypialnią poszło jak z górki, a z salonem też nie najgorzej. Prawdziwe komplikacje zaczęły się przy łazience, a przy kuchni przychodziliśmy największą masakrę.
Wiedziałam, że spędzimy tu mnóstwo czasu dlatego około godziny trzynastej byłam zmuszona zadzwonić do pracy i powiedzieć, że dzisiaj się w niej nie pojawię. Paul udał złego, ale wyszło mu to średnio. On nie umiał się wściekać. Kazał mi wziąć dodatkową zmianę w piątek, a ja zgodziłam się, bo przecież nie mogłam mu odmówić.
W każdym razie, było już po piętnastej, a my wybieraliśmy wyposażenie do kuchni. Największym problem okazały się krzesła. Nie mogłam się zdecydować między dwoma. Niall uważał, że wyglądają tak samo. Harry próbował mu pokazać wyraźną różnicę, ale wychodziło mu to raczej średnio. Byłam pewna, że sam jej nie widział.
- Moim zdaniem to po lewej jest lepsze.
Odwróciłam się i zobaczyłam Louisa. Uśmiechnęłam się szeroko i powitałam go pocałunkiem prosto w usta. Nienawidziłam publicznego okazywania uczuć, ale po prostu miałam straszną ochotę go pocałować.
- Jesteście nieznośni osobno, a razem jeszcze gorsi – powiedział Niall.
Louis oderwał się ode mnie i pokazał swojemu przyjacielowi środkowy palec. Taki gest w tamtym momencie kompletnie do niego nie pasował z powodu ubranego garnitury.
- Tomlinson, dawaj moje dziesięć funtów – powiedział Horan.
- Nie żartuj sobie...
- Mówię poważnie, wzięła twoje.
Louis spojrzał na mnie.
- Naprawdę wybrałaś moje meble?
Pokiwałam głową i się uśmiechnęłam.
- Są piękne, będą idealnie pasować do mojej sypialni – powiedziałam. - Poza tym jak możecie się zakładać o to co wybiorę?
Mój chłopak podrapał się po dwudniowym zaroście.
- To był pomysł Nialla.
Blondyn prychnął.
- Taa, może mój – poprawił się Louis.
Na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Jednak zniknął, kiedy zobaczył stojącego za mną Harry'ego.
- Styles – powiedział ostro.
- Tomlinson.
Wyczuwałam wyraźne napięcie między nimi. Niall spojrzał na mnie i bezgłośnie powiedział ''a nie mówiłem?''. Nie chciałam myśleć o tym co by się stało gdyby mój chłopak dowiedział się, że przespałam się kilka tygodni temu z jego największym wrogiem.
- Myślę, że wezmę to po lewej stronie – powiedziałam, starając się wrócić do normalnej atmosfery.
Harry odnotował coś w formularzu.
- To będzie wszystko? - spytał.
- Tak – odpowiedziałam z wymuszonym uśmiechem.
Poczułam, że Louis bierze mnie za rękę.
- W takim razie możemy już przejść do płacenia – powiedział Styles.
W czwórkę z powrotem pokierowaliśmy się na siódme piętro. Musieliśmy czekać na windę przez dobre kilka minut. W tym czasie ja i Niall udawaliśmy, że nie widzimy wyraźnej nienawiści między pozostałą dwójką. Wychodziło średnio bo blondyn cały czas do mnie mrugał i robił to tak wyraźnie, że z pewnością widzieli to wszyscy.
Kiedy winda w końcu przyjechała, jechała bardzo wolno. W dodatku w środku było mnóstwo ludzi. Stałam w kącie, wciśnięta między Nialla, a jakiegoś grubego pana. Nikt nie dopilnował również, żeby Harry i Louis byli daleko od siebie. Wciąż gniewnie na siebie patrzyli, a ja nie miałam pojęcia czemu aż tak się nienawidzą.
Kiedy wyszliśmy w windy poczułam ulgę. April przyglądała nam się z szokiem wymalowanym na twarzy. Zatrzymała natychmiast blondyna.
- Niall, lepiej zostań tutaj – wyszeptałam mu cicho ucha.
- Tak, to dobry pomysł – odpowiedział. - Zrób mi kawy.
Dziewczyna wywróciła oczami, ale podeszła do ekspresu.
Natomiast ja wciąż kierowałam się do gabinetu Stylesa. Louis ściskał moją rękę tak mocno, że czułam się jakbym straciła czucie we wszystkich palcach. I może rzeczywiście tak było. Mój chłopak był takim zazdrośnikiem, że brak mi było na to słów.
Kiedy znaleźliśmy się koło gabinetu, dwie pary oczu spojrzały na mnie w taki sposób, że od razu wiedziałam co powinnam zrobić. Bałam się co może zdarzyć się kiedy oni zostaną sam na sam, ale nie mogłam nic zrobić, poza oddaleniem się w kierunku Nialla i April.
Patrzyłam tylko jak Louis i Harry przekraczają próg gabinetu, a potem się odwróciłam. Usłyszałam jeszcze za sobą trzask drzwi i zaczęłam iść dosyć szybkim krokiem. Musiałam się natychmiast czegoś napić.
- April, daj mi coś do picia. Szybko! - krzyknęłam, kiedy znalazłam się przy dziewczynie kilkanaście sekund później.
Z początku ona patrzyła na mnie nieco niepewnie, ale szybko się otrząsnęła.
- Woda, herbata, kawa...?
- Herbata, dwie łyżeczki cukru – przerwałam jej. - Dzięki.
Dziewczyna odeszła, żeby przygotować dla mnie napój. Niall siedział na kanapie. W ręce trzymał szklankę, wyglądającą jakby była napełniona piwem i zapewne tak właśnie było. Ten blondyn był typem człowieka, który mógłby być nietrzeźwy przez pół swojego życia i nawet by tego nie zauważył.
- Wywali ciebie z gabinetu? - spytał i pokazał mi, żebym usiadła obok niego.
- Dlaczego oni się tak nie lubią? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie, po czym zajęłam wskazane przez chłopaka miejsce.
Irlandczyk westchnął głęboko i już miał mi coś powiedzieć, ale wtedy usłyszeliśmy głośny trzask drzwi. Po chwili zobaczyliśmy Louisa, który szedł bardzo szybko i na jego twarzy widziałam wyraźną złość. Spojrzał na mnie znacząco i poszedł w kierunku windy. Niall posłał mi takie spojrzenie, że wiedziałam co muszę zrobić. Wstałam i podeszłam do mojego chłopaka. Po kilku sekundach przyjechała winda, była zupełnie pusta. Wsiedliśmy do środka, a ja zauważyłam, że Louis unika mojego spojrzenie. Próbowałam nawiązać kontakt wzrokowy, bez skutku.
Dopiero kiedy drzwi od windy się zamknęły, on spojrzał mi w oczy. Zobaczyłam w jego spojrzeniu coś czego nigdy wcześniej nie widziałam i nie oznaczało to nic dobrego.

~~~

Hej! Nie odzywałam się prawie miesiąc i wracam za średnim na jeża rozdziałem. Mam wrażenie, że cały mój talent pisarski (o ile miałam go trochę) już dawno ode mnie uciekł i to jest straszne uczucie. W dodatku poprawianie ocen w szkole, koncert 1d... Dużo się działo w tym miesiącu i po prostu nie miałam zbyt dużo czasu na siedzenie i pisanie. Pytaliście mnie o rozdział, także publikuje go. Nie jest sprawdzony dlatego za wszelkie błędy przepraszam. Dziękuję wszystkim wiernym czytelnikom.

Chciałabym również powiadomić, że od tej pory nie będę informować was o nowych rozdziałach. Wszystkie informacje znajdziecie w hasztagu na tt, tam możecie dzielić się swoimi wrażeniami i zadawać mi pytania.

Udanych wakacji, życzcie mi dużo weny :)

wtorek, 27 maja 2014

ROZDZIAŁ 16

 Ulica Hooda.
Ta nazwa brzmiała znajomo, ale nie mówiła mi niczego konkretnego. Byłam tylko pewna, że znajduję się w Manchesterze. Nie miałam pojęcia jak się tutaj znalazłam i jak wrócić do domu.
Bałam się jak cholera. Było zupełnie ciemno, poza jedną uliczną latarnią palącą się kilkanaście metrów dalej.
Wokół panowała grobowa cisza, żadnych samochodów ani ludzi. Czułam się naprawdę dziwnie, coś nie pasowało w tej całej sytuacji.
Zawiał mocny wiatr, przeszedł mnie dreszcz. W parku obok, liście na drzewach zaczęły się niespokojnie poruszać. Już nie było tak cicho jak chwilę wcześniej. Serce biło mi tak mocno, że zaczynałam się o nie bać.
Chwilę później zaczął padać deszcz. Delikatna mżawka zamieniła się w ulewę. Miałam na sobie niewiele warstw ubrań i po chwili już dygotałam z zimna.
Nagle oślepił mnie blask i nie mogłam zobaczyć nic poza jasnym światłem skierowanym prosto na mnie. Obraz zaczął się pojawiać dopiero po kilku sekundach. Zobaczyłam samochód, który jechał w moim kierunku.
Chciałam uciec, ale nie mogłam się ruszyć. Czułam się, jakby moje nogi były przyczepione do ziemi. Mój oddech stawał się coraz bardziej niespokojny, a samochód był coraz bliżej mnie. Zamknęłam oczy w obawie przed tym, co miało się zaraz wydarzyć.
Ale pojazd zatrzymał się dokładnie kilka centymetrów przede mną. Zgasił swoje reflektory, a mi w tym samym momencie wróciło czucie w kończynach i zaczęłam uciekać. Schowałam się za jednym z drzew w parku, a w tym samym czasie drzwi od samochodu otworzyły się.
Mogłam przypatrywać się całej sytuacji z ograniczoną widocznością. Zobaczyłam dwóch mężczyzn i kobietę. Wszyscy wyglądali bardzo elegancko. A przynajmniej tak było na pierwszy rzut oka. Dopiero po dłuższej chwili zauważyłam pewne szczegóły.
Kobieta miała na sobie strasznie krótką sukienkę, prawie było widać jej tyłek. Jeden z mężczyzn ją trzymał, żeby się nie przewróciła. Musiała być naprawdę pijana. Bełkotała coś strasznie głośno, ale nie byłam w stanie niczego zrozumieć. Wyłapywałam tylko pojedyncze słowa wychodzące z jej ust. Nie rozpoznawałam twarzy, była jakby rozmazana.
Mężczyźni zaczęli coś do siebie szeptać i spojrzeli na drzewo za którym się znajdowałam. Byłam pewna, że mnie zauważyli.
Kiedy zaczęli iść w moim kierunku, moje serce zaczęło bić jeszcze szybciej. Postanowiłam opuścić moją kryjówkę i bez długiego namysłu, wyszłam zza drzewa. Zaczęłam biec najszybciej jak potrafię, chociaż nic nie widziałam.
Czułam mokry asfalt pod moimi stopami i bałam się, że w każdej chwili mogę się poślizgnąć.
Kusiło mnie, żeby obejrzeć się za siebie, ale to był zły pomysł. Nie mogłam tego zrobić, to spowolniłoby mnie jeszcze bardziej. Wystarczająco trudno było utrzymać odpowiednie tempo, kiedy deszcz padał prosto na mnie, a wiatr wiał w przeciwnym kierunku.
Musiałam uciekać.
Nie wiedziałam kim byli ci mężczyźni, ale to nie zmieniało faktu, że miałam naprawdę złe przeczucia.
Biegłam ile sił w nogach. Wzrok skupiałam tylko na moich stopach. Gdybym tego nie robiła, z pewnością już dawno by się ze sobą poplątały.
Nagle znalazłam się w ślepej uliczce. Przede mną znajdowała się ogromna ściana.
Bałam się odwrócić, wiedziałam że ci dwaj mężczyźni są za mną. Oddychałam ciężko, próbując pozbyć się kolki.
- Czegoś potrzebujesz?
Usłyszałam zimny głos, tuż przy uchu. Przeszły mnie. Postanowiłam zebrać się na odwagę i powoli odwróciłam się. Zobaczyłam przed sobą Zayna, a tuż koło niego stał Louis. Wrzasnęłam z przerażenia, a Mulat się zaśmiał. Ten dźwięk nie był ani trochę przyjazny, brzmiał chłodno.
- Nie powinno cię tu być, Eleanor – powiedział mój chłopak i chwilę później poczułam okropny ból w okolicach mojego brzucha.
Spojrzałam w dół i krzyknęłam z przerażenia. Moja bluzka była cała zakrwawiona. W mój brzuch został wbity nóż. Nie wydałam z siebie później żadnego dźwięku, bo zaczęło mi się kręcić w głowie. Obraz przed moimi oczami rozmazywał się i ostatnią rzeczą jaką poczułam było to jak upadam na ziemię.


- Eleanor, wstawaj!
Niall szarpał mnie za moje ramiona tak mocno, że poczułam niemały ból.
- Kurwa, Louis mnie ostrzegał, że naprawdę trudno ciebie obudzić – chłopak był już trochę wkurzony. – Ale musisz wstawać, za jakąś półtorej mamy już wybierać te meble, a ty jesteś kompletnie nieprzygotowana!
Spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie. Wskazywał, że jest za pięć dziesiąta.
- Chyba sobie ze mnie żartujesz, miałeś tu być dopiero za godzinę.
- Twój kochany chłopak, kazał mi przyjechać wcześniej i dopilnować, żebyś była gotowa na czas.
Niall prychnął.
- Uwierz mi, też nie jestem szczęśliwy – kontynuował. - Nie śpię od ponad godziny, a wczoraj nawet nie mogłem zaliczyć, bo musiałem wstawać tak wcześnie. Wybacz kurwa, że mogę być niemiły czy coś, ale... Ja pierdolę, Tomlinson jest debilem. A tak w ogóle to nie powinnaś chować klucza pod wycieraczką. To kurewsko amerykańskie, a poza tym w każdej chwili ktoś mógłby się włamać do domu.
Zmarszczyłam brwi.
- W piątek nie miałeś problemu z tym, żeby po mnie przyjechać.
- Bo myślałem, że będzie o piątej wieczorem, a nie o pieprzonej dziesiątej!
Nagle blondyn przyłożył rękę do mojego czoła. Chciałam zaprotestować, bo to było co najmniej dziwne, ale wtedy on wydał z siebie jakiś dźwięk, który chyba miał oznaczać przerażenie.
- Masz całe spocone czoło! Jesteś chora czy co?
- Nie jestem!
Czułam się już na tyle obudzona przez chłopaka, że kontaktowałam bez jakiś większych problemów.
- Po prostu miałam straszny sen – wyjaśniłam.
Trzecia noc z rzędu, pomyślałam. Znowu śnił mi się to samo i znowu wszystko skończyło się w tym momencie.
- Obstawiam, że był o tym jak Louis spóźnił się do pracy w sobotę przez tą, że został u ciebie na noc, a rano mu ob...
- To akurat nie był sen – przerwałam.
Uśmiechnęłam się pod nosem, wspominając to co wydarzyło się w piątek. Myślałam, że moje doświadczenie jeżeli chodzi o życie seksualne jest na dosyć dobrym poziomie. Jednak przy Louisie zrozumiałam, że się myliłam. On zaskakiwał mnie tyloma nowymi rzeczami, że czułam się przy nim jakbym znowu była dziewicą.
- Tak, tak. Wiem doskonale, że to autentyczna historia. Już się ją słyszałam, ze zbyt wieloma szczegółami – powiedział blondyn. - Dobra, mów szybko o co tak naprawdę chodzi, nie mamy za dużo czasu.
Niall wyglądał na zainteresowanego, nawet ton jego głosu stał się trochę łagodniejszy. Powiedziałam mu wszystko na temat mojego koszmaru. Ominęłam tylko szczegół, że mężczyznami okazywali się Zayn i Louis. Nie wiedziałam co by się stało, gdybym mu powiedziała, że to oni mnie zabijają na końcu. Zamiast tego oznajmiłam, że po prostu nie jestem w stanie zobaczyć dokładnie twarzy.
- Na pewno nie wiesz kim oni byli? - blondyn zmarszczył brwi.
Pokręciłam głową.
- Mówiłam już, że nie mam pojęcia. Mieli zamazane twarze...
- Okej, okej – przerwał mi chłopak. - Sprawdzałaś może w senniku co oznacza taki sen?
- Nie - skłamałam.
- Może powinnaś to zrobić – zasugerował. - Skoro śni ci się to trzeci raz z rzędu to chyba nie bierze się nie wiadomo skąd, prawda?
Jego słowa nie były dla mnie niczym odkrywczym. Już dwa dni temu doszłam do tego wniosku co on. Wiedziałam doskonale, że koszmar może zawierać w sobie dużo prawdy. Tylko nie potrafiłam poskładać jego fragmentów w spójną całość. Wiedziałam tylko, że Louis nie pojawia się na końcu snu bez żadnego konkretnego powodu.
Tak naprawdę sprawa o której rozmawiali chłopacy w restauracji nie dawała mi spokoju przez cały weekend. Starałam się zająć swoje myśli czymś innym. Poszłam dwa razy biegać, ale to wszystko i tak cały czas siedziało w mojej głowie. Nie potrafiłam myśleć o niczym innym. Doszło nawet do tego, że na kubku w kawiarni napisałam ''Greg'', chociaż klient miał na imię George. Pauline śmiała się z tego przez dobry kwadrans, takie błędy nie zdarzały mi się nigdy.
Chociaż tak naprawdę najgorsze zaczęło się dopiero w momencie kiedy koszmar przyśnił mi się po raz drugi. Za pierwszym razem nie przejmowałam się tym snem tak bardzo. Po prostu był przerażający, ale mógł być przypadkiem. Ale kiedy to się powtórzyło po raz drugi... To właśnie wtedy zaczęłam się obawiać, że to ma mi przekazać coś więcej. Jakby ten sen zawierał rozwiązanie całej sprawy. Później analizowałam każdy fragment, szukałam odpowiedzi w senniku. Spędziłam przy tym calutką niedzielę. Po tym skomplikowanym procesie doszłam do jednego, prostego wniosku – musiałam się dowiedzieć kim była ta kobieta.
Podobno ludzki umysł nie mógł wymyślić sam twarzy, a jej była zamazana... Wyraźnie wynikało z tego, że nie mogę jej znać. Tylko tutaj pojawiał się kolejny problem. Ludzi, których nie znałam, było na świecie kilka miliardów i jak miałam ją znaleźć wśród ich wszystkich?
- Nie wiem, Niall... Kiedy byłam mała przez dwa miesiące śniło mi się, że jestem księżniczką w ogromnym zamku i nie oznaczało to nic – powiedziałam.
Chłopak zaśmiał się, a później pokiwał głową ze zrozumieniem i szeroko się uśmiechnął.
- Będąc w związku z Tomlinsonem, możesz kiedyś mieszkać w wielkim zamku. Ale co do bycia księżniczką to raczej ci tego nie zapewni – powiedział.
Zaczęłam się śmiać, chociaż było to strasznie wymuszone. Poza tym naprawdę nie miałam ochoty rozmawiać o mojej przyszłości z Louisem bo nie miałam pojęcia co wydarzy się jutro, a co dopiero za kilka czy kilkanaście lat.
W duchu odetchnęłam z ulgą. Tak naprawdę nigdy nie miałam snu o mnie w roli księżniczki. Po prostu okłamałam blondyna drugi raz w ciągu tego dnia, a on nabrał się na oba moje kłamstwa. Nie to, żeby było się czym chwalić.
W każdym razie temat był skończony i przypuszczałam, że Niall zapomni o moim śnie najpóźniej za dwie godziny.
- A teraz serio, idź się szykować – powiedział chłopak.
Wymruczałam pod nosem parę niezrozumiałych słów, a następnie przykryłam swoją głowę poduszką.
- Eleanor, nie będziemy się zachowywać jakbyś była w podstawówce!
Nic mu nie odpowiedziałam i kilka sekund później poczułam, że blondyn mnie podnosi.
- Co ty robisz!? Puszczaj mnie! - krzyknęłam.
- Skoro nie chciałaś sama pójść się szykować, po dobroci, to chyba będę musiał zastosować inny sposób. Mój tata tak robił kiedy byłem mały i nie chciałem wstawać. Zawsze chciałem tego spróbować na kimś innym, dlatego dzisiaj zostaniesz moim królikiem doświadczalnym.
Dokładnie dziesięć sekund później znalazłam się w łazience. Myślałam, że blondyn po prostu postawi mnie na ziemi, ale nie zrobił tego. Zamiast tego znalazłam się w wannie. I już wtedy wiedziałam co się szykuje.
- Nie, nie, nie!
Ale było za późno. Irlandczyk trzymał w rączkę od prysznica i po chwili krople wody spływały po moich. Moja pidżama była już cała mokra. Zaczęłam piszczeć. Ta woda była kurewsko zimna, ale Nialla chyba to nie obchodziło. Miał świetną zabawę i tylko to się dla niego liczyło. Nawet słyszałam jego śmiech, który niósł się echem po łazience.


- Czemu jesteś taka obrażona?
Prychnęłam, najgłośniej jak się tylko dało.
- Nie podobała ci się poranna kąpiel?
Drugie pytanie Nialla zirytowało mnie jeszcze bardziej niż pierwsze, o ile to było w ogóle możliwe. Natomiast on uśmiechał się tak szeroko, że miałam ochotę mu przywalić.
- Było wspaniale – odpowiedziałam sarkastycznie. - A tak w ogóle kto ci pozwolił brać coś do jedzenia?
Blondyn siedział na kanapie przed włączonym telewizorem, a w rękach trzymał ogromną kanapkę, zrobioną z całej bagietki.
- Um, nikt.
Pokręciłam ze zrezygnowaniem głową i spojrzałam na zegarek w kuchni. Byłam pewna, że się spóźnimy.
- Możemy już iść? - spytałam. - Zaraz mamy to spotkanie.
Niall odłożył jedzenie na stolik, wstał z kanapy i pokierował się do drzwi od mojego mieszkania. Szybko poszłam za nim, wciąż z obrażoną miną.
- Oj, Eleanor – powiedział chłopak, kiedy zamykałam mieszkanie. - Przecież wiesz, że tylko sobie żartowaliśmy.
Posłałam mu spojrzenie, które z pewnością mogło zabijać.
- No dobra, może to było śmieszne, tylko dla mnie... Przepraszam.
Zapewne w normalnej sytuacji, po prostu bym mu wybaczyła w tym momencie i skończyła cały temat, ale tym razem postanowiłam to rozegrać trochę inaczej. Przyszła pora, żebym ja się trochę pośmiała.
- Tylko stać cię na takie coś? - zapytałam obojętnie. - Jak Louis się o wszystkim dowie to będziesz klęczeć przede mną na kolanach.
Zarejestrowałam jeszcze minę Nialla, która była połączeniem zdziwienia i strachu, a później przekręciłam klucz w zamku i zaczęłam schodzić po schodach. Blondyn szybko mnie dogonił i złapał za łokieć. Po chwili uświadomił sobie co właśnie zrobił i puścił mnie.
- Słuchaj, nie możesz nic mówić Tomlinsonowi o naszych rozmowach – ton głosu blondyna był jakiś dziwny, jakby mówił o sprawach wagi krajowej. - Ja już raz popełniłem ten błąd. Powiedziałem mu o tym naszym przypadkowym spotkaniu w sklepie. Nawet nie masz pojęcia jaki był zły. Szczerzę mówiąc, twój chłopak jest cholernym zazdrośnikiem. Poza tym jego nadopiekuńczość może czasami wykończyć. Nie pokazuję tego, potrafi się dobrze kryć. Ale obstawiam, że w tym momencie pewnie nie może znieść faktu, że jedziemy na to spotkanie.
Zapomniałam o tym, że tylko żartowałam z moimi poprzednimi słowami. To co powiedział Niall zainteresowało mnie.
- Niby czemu? Przecież sam mnie na nie umówił.
- Akurat tutaj nie chodzi o mnie, tylko o to z kim jesteś umówiona na spotkanie. Louis nie wiedział, że to będzie akurat z nim, ale decyzję podejmował Zayn więc wiadomo było, że wybierze swojego ulubieńca.
- Co to ma znaczyć?
Naprawdę, niczego nie rozumiałam.
- Hmm, jakby ci to wyjaśnić. Ten pracownik nie jest na swoim stanowisku tylko ze względu na swoje umiejętności. Skłamałbym, gdybym powiedział, że jego wygląd nie grał żadnej roli przy rekrutacji.
- Oh – tylko tyle byłam w stanie z siebie wykrztusić. - A co na to Liam?
Niall wzruszył ramionami.
- Chyba o niczym nie wie. Przynajmniej o niczym nie mówił na pijackim wieczorze.
- Na pijackim wieczorze?
Blondyn głęboko westchnął.
- Ty w ogóle rozmawiasz ze swoim chłopakiem? Masz pojęcie co on robił w sobotę?
Jego uwaga trochę mnie dotknęła.
- Rano obudził się i potem ja...
- Dobra, dobra – przerwał mi Irlandczyk. - Te historię możemy sobie pominąć, słyszałem już je, kiedy byłem pijany. Louis coś bełkotał i już wtedy to brzmiało niesamowicie tragicznie, na trzeźwo jest pewnie jeszcze gorzej.
- Ej!
- No sorry, ale raczej gówno mnie obchodzi to jak się pieprzycie! Co noc z tą samą osobą... To pojebane w chuj.
Niall musi być bardzo samotny skoro ma taką opinie o stałych związkach, pomyślałam.
- Z resztą, nieważne! - kontynuował chłopak. - Wróćmy do tego co robił Louis w sobotę tak około godziny hmm... dwudziestej?
- Zadzwonił do mnie o dziewiętnastej. Mówił, że idzie do ciebie.
- Przynajmniej nie kłamał, może jednak rozmawiacie.
Pokręciłam ze zrezygnowaniem głową i zapanowała cisza, która ciągnęła się przez kilkanaście sekund.
- No dobrze, to co było potem? - zapytałam, bo nie mogłam już wytrzymać. - Mieliście we dwójkę pijacki wieczór?
- Był jeszcze Liam.
- A Zayn?
Niall się zaśmiał.
- Proszę ciebie, przecież on jest pracoholikiem i poważnym panem biznesmanem, nie ma czasu na takie rzeczy.
Głos chłopaka był przesączony sarkazmem. Już chciałam spytać go o jego kontakty z Malikiem, ale się rozmyśliłam. Byłam zbyt ciekawska, zadałam za dużo pytań i nie mieliśmy czasu na więcej. Już i tak byliśmy spóźnieni.
Nie komentując słów blondyna, znowu zaczęłam schodzić po schodach w dół. On wziął ze mnie przykład i już po dwóch minutach siedzieliśmy w samochodzie. Na początku było strasznie zimno. Dopiero kiedy ogrzewanie zaczęło działać, w środku pojazdu zrobiło się przyjemniej.
Jechaliśmy w totalnej ciszy, radio było wyłączone. Blondyn był skupiony na drodze, a ja wciąż się zastanawiałam czy zawsze z rana ma taki nastrój. Może dopiero po godzinie dwunastej robił się miły, zabawny i uroczy?
- Mogę włączyć jakąś muzykę? - spytałam.
- Jasne.
Chłopak wykonał dziwny gest swoją ręką, który chyba miał oznaczać, że mogę robić co chcę. Nacisnęłam guzik włączający radio i z głośników poleciała piosenka, której z pewnością nie spodziewałam się usłyszeć.
- Naprawdę słuchasz Arctic Monkeys? - spytałam, kiedy uświadomiłam sobie, że to nie jest sen.
Nie mogłam wyjść z podziwu. Niall nie wyglądał na faceta, któremu podoba się taka muzyka.
- Słucham ich już od paru ładnych lat – powiedział blondyn, a na jego twarzy pojawił się dumny uśmiech. - Nawet poznałem osobiście Alexa Turnera.
Zaśmiałam się.
- Tak, tak. A ja co tydzień spotykam się z nim w klubie książki.
- Nie żartuję, przysięgam! Na pewno widziałaś zdjęcie w restauracji Liama...
- Byłeś tam!? - spytałam, zanim chłopak zdążył dokończyć.
On pokiwał głową, a ja wydałam z siebie zazdrosny jęk. Pieprzony szczęściarz, pomyślałam.
Reszta drogi minęła nam na słuchaniu i śpiewaniu ''Do I Wanna Know?'' oraz ''Knee Socks''. Niall świetnie znał tekstu obu piosenek i, co najważniejsze, nie fałszował. Zapewniał mnie, że umie zagrać mnóstwo piosenek Arctic Monkeys na gitarze i z chęcią mi to kiedyś zaprezentuje.
Na zegarku dochodziła godzina dwunasta, kiedy znaleźliśmy się na miejscu. Oczywiście, byliśmy spóźnieni. Ale uświadomiłam sobie, że moje spostrzeżenia były słuszne. Blondyn stawał się miły dopiero popołudniu. Była jeszcze druga wersja mówiąca, że to dobra muzyka wprawiła chłopaka w taki nastrój. Obie teorię były wielce prawdopodobne i raczej skłaniałam się ku opcji, że w każdej jest ziarnko prawdy.
Kiedy Niall zaparkował przez chwilę siedzieliśmy jeszcze w aucie. Wokół nas panowała cisza, radio było wyłączone.
- Nie daj sobą pomiatać – powiedział chłopak. - Pracownicy są dobrze wyszkoleni i wiedzą jak kogoś naciągnąć. Od razu na początku musimy powiedzieć kim jesteś. Wtedy nikt nie ośmieli się wcisnąć tobie jakiś kitów, rozumiesz?
- Myślisz, że powiedziałeś mi coś czego nie wiem? Nie jestem głupia, umiem dostać to co chcę.
W oku Irlandczyka pojawił się dziwny błysk.
- Doskonale to wiem i widzę – powiedział z tajemniczym uśmiechem.
Zanim zdążyłam go zapytać o co chodzi, on już wyszedł z samochodu i szedł w kierunku wejścia do firmy. Jednak uświadomiłam sobie, że chyba doskonale znam odpowiedź na moje pytanie.
Wyszłam z pojazdu, zatrzasnęłam za sobą drzwi. Szybko dogoniłam chłopaka, chociaż nie było to tak prostym zadaniem bo miałam na sobie wysokie szpilki. Kiedy znalazłam się obok Nialla, on zamknął swój samochód przy pomocy specjalnego pilota.
Przyjrzałam się miejscu do którego zmierzaliśmy i nie byłam w stanie opisać go nawet słowami. Nie miałam pojęcia, że takie coś w ogóle istnieje w Manchesterze.
- Oni naprawdę tutaj pracują? - spytałam blondyna, a on w odpowiedzi skinął głową.
Budynek był zbudowany w większości ze szkła i był strasznie wysoki. Miał rozmiary większe od przeciętnego wieżowca i był szerszy. Wyglądał tak jakby były tu załatwiane o wiele poważniejsze sprawy niż zwyczajne sprzedawanie mebli.
Znaleźliśmy się przy wejściu, nad którym wisiał ogromny napis ''TYO''. Niall otworzył przede mną drzwi, a ja weszłam do środka. Wnętrze tego miejsca robiło jeszcze większe wrażenie. Natychmiast zobaczyłam całe mnóstwo mebli. Były ułożone tematycznie, na tym piętrze zobaczyłam głównie takie przeznaczone do łazienki i kuchni. Kręciło się to mnóstwo klientów, a obok nich chodzili pracownicy. W rękach trzymali ogromne teczki i kilka ulotek dla potencjalnych kupców. Prezentowali im wybrane meble i czekali ich na reakcję .
- Meble są na trzech pierwszych piętrach – wyjaśnił mi blondyn.
Po tonie, jakim wypowiedział te słowa, wywnioskowałam, że musiał tu już być co najmniej sto razy.
- Tędy.
Pokierowaliśmy się w prawo, w kierunku wind. Weszliśmy do jednej z nich, a Niall nacisnął guzik z numerem siedem. Wszystkich przycisków było dziesięć, a do tego dochodziły jeszcze te, które miały wzywać pomoc w razie zagrożenia.
- Widzę, że masz wszystko doskonale rozpracowane – powiedziałam.
Dokładnie w tym samym momencie winda ruszyła w górę.
- Byłem tu mnóstwo razy, pewnie znam każdy korytarz tego miejsca – odpowiedział obojętnie chłopak, a w tym samym momencie elektroniczny ekran pokazywał, że znajdujemy się na czwartym piętrze.
Kilka sekund później, winda zatrzymała się. Wyszłam z niej niepewnym krokiem, a Niall tuż za mną. Przed nami znajdowało się ogromne biurko. Siedziała przy nim dziewczyna i pisała coś szybko na klawiaturze. Zanim zdążyłam jej się przyjrzeć, ona już podniosła wzrok. Jej spojrzenie zatrzymało się na blondynie i na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech.
- Niall Horan we własnej osobie – powiedziała, wstając od biurka. - Nieczęsto można ciebie spotkać na siódmym piętrze.
Po akcencie dziewczyny od razu wywnioskowałam, że musi być stąd. Nie miałam do tego najmniejszych wątpliwości, chociaż jej uroda była nieco oryginalna. Miała przeraźliwie bladą cerę i była potwornie chuda. Wyglądała trochę jak anorektyczka, nie miała prawie żadnych kobiecych kształtów. Kiedy wstała, żeby przytulić Irlandczyka obawiałam się, że jej chude nogi się zaraz połamią. Jednak dawała sobie spokojnie radę, chociaż miała okropnie wysokie szpilki.
Miała długie, brązowe włosy, spięte w wysoką kitkę. Zastanawiałam się czy w firmie panowały jakieś zasady co do fryzury. Nie widziałam jeszcze żadnej pracowniczki z rozpuszczonymi włosami.
- A kim jest twoja towarzyska? Nowa zdobycz?
Miałam ochotę się zaśmiać, myśląc o wizji mnie i chłopaka razem. To z pewnością byłoby niesamowicie dziwne.
Ogromne, szare oczy dziewczyny zaczęły mi się uważnie przyglądać. Poczułam się trochę jak eksponat w muzeum.
- Dziewczyna Tomlinsona – wyjaśnił Niall. - Ja tylko pomagam jej wybrać meble.
Brązowowłosa zagwizdała cicho, a minę miała taką jakby nie dowierzała słowom blondyna. Nie wiedziałam co mają oznaczać te gesty. Po chwili dziewczyna wyciągnęła w moją stronę rękę, a ja ją pewnie uścisnęłam.
- April Faye, sekretarka ''TYO'' – przedstawiła się.
Nazwa firmy pisana wyglądała bardzo fajnie, ale kiedy ktoś ją wymawiał brzmiała komicznie. Domyśliłam się kto mógł maczać w tym palce.
- Eleanor Calder – powiedziałam.
- Jakie to uczucie być dziewczyną jednego z najbardziej wpływowych osób w tej całej branży?
Zanim zdążyłam się odezwać, blondyn przerwał mi ruchem ręki.
- Nie chcę być niemiły, ale musimy już iść – powiedział chłopak. - Jesteśmy umówieni ze Stylesem, a spóźniliśmy się już co najmniej pół godziny.
- Umm, już do niego dzwonię.
April oddaliła się w stronę jakiegoś pomieszczenia, a ja zostałam sama z Niallem. W głowie miałam mnóstwo pytań i nie wiedziałam od którego zacząć.
- Stara znajoma – wyjaśnił Niall. - Jest parę lat starsza, ja i Louis chodziliśmy z nią do liceum.
Blondyn nie powiedział już nic więcej, a ja nie chciałam pytać. Po minucie wróciła dziewczyna, ale minę miała raczej średnio zadowoloną.
- Jest strasznie wkurzony – powiedziała nam. - Nie powinnyście się tak spóźniać, szczególnie do niego. W każdym razie czeka na was w pokoju numer sześć. Chyba nie muszę tłumaczyć jak tam dotrzeć?
- Nie trzeba – odpowiedział chłopak.
Zaczęłam się za nim kierować w stronę miejsca spotkania. Myślałam o tym, że nazwisko Styles brzmi znajomo. Nie wiedziałam tylko dlaczego.
Kiedy znaleźliśmy się przy pokoju numer sześć, Niall zapukał do drzwi i usłyszeliśmy ''proszę''. Znałam ten głos, byłam tego pewna.
Weszliśmy do środka i gdybym nie trzymała klamki, to pewnie od razu bym zemdlała, bo takiego widoku z pewnością się nie spodziewałam.
Przy biurku siedział Harry.

~~~~

Rozdział jest dłuuuuuuugi i raczej nudny, chociaż końcówka bardzo mi się podoba.
Osobiście uwielbiam Nialla, dlatego pisanie poszło mi bardzo łatwo :D 
Podzielcie się swoją opinią w komentarzu lub hashtagu. Radzę tam zaglądać regularnie bo informuję często kiedy będzie nowy rozdział ;)

JEŻELI ZMIENIACIE NICK - INFORMUJCIE MNIE O TYM, ŻEBYM WIEDZIAŁA KOGO INFORMOWAĆ!

Do zobaczenia, x.