wtorek, 25 lutego 2014

ROZDZIAŁ 8

Obudziłam się i poczułam się jakoś dziwnie. Obróciłam się na lewy bok i jeszcze zmęczona powoli otworzyłam oczy. To co zobaczyłam sprawiło, że chciałam zacząć krzyczeć. Koło mnie leżał jakiś chłopak z czarnymi lokami. Na szczęście w porę przypomniałam sobie kim on jest. Wspomnienia zaczęły do mnie wracać kiedy leżałam w jego łóżku i gapiłam się w sufit. Moja skóra zaczęła robić się gorąca na wspomnienie o tym co działo się w nocy. Już zapomniałam jakie jest takie życie i po spotkaniu z Harry'm żałowałam, że tak długo użalałam się nad sobą...
Dopiero po paru minutach zdecydowałam się spojrzeć na zegarek. Wskazywał parę minut po ósmej rano. Było zdecydowanie za późno. Musiałam się stąd zmywać jak najszybciej, on mógł się przecież obudzić w każdej chwili.
Powoli zaczęłam wstawać z łóżka. Uważałam żeby moje ruchy były ciche. Postanowiłam się ubrać, potajemnie skorzystać z toalety i wyjść. Zaczęłam przechadzać się po całym pokoju na palcach. Znalazłam moją bieliznę koło łóżka. Moja sukienka wisiała na krześle, a rajstopy leżały na stoliku. Jeden but był pod łóżkiem, a drugi na biurku. Nie wiedziałam skąd takie zróżnicowanie miejsc, ale wczoraj chyba nie za bardzo się przejmowałam gdzie wylądują moje ciuchy... Ostatecznie udało mi się skompletować cały mój zestaw, łącznie z kolczykami i naszyjnikiem. Moja biżuteria leżała za stolikiem nocnym, nie wiedzieć czemu.
Kiedy wkładałam na siebie moją sukienkę usłyszałam za sobą pomruk. Odwróciłam głowę do tyłu. Harry dalej leżał w łóżku, ale oczy miał otwarte i patrzył prosto na mnie z dziwnym uśmiechem wymalowanym na ustach.
- Nie przeszkadzaj sobie – powiedział sarkastycznie i odwrócił głowę w bok.
Naciągnęłam ubranie do końca, a później zapanowała dziwna i strasznie niezręczna cisza. Nie wiedziałam co z tym zrobić, moje doświadczenie dotyczące zachowania w takich sytuacjach było praktycznie zerowe. Rzadko nocowałam u chłopaków z którymi sypiałam. Tak naprawdę była to dopiero trzecia taka sytuacja.
Pierwszą takim przypadkiem był chłopak o okropnych dredach. Miał chyba na imię John. Ale to było jeszcze w liceum i kojarzyłam go ze szkoły więc potem nie było tak niezręcznie poza tym, że przestaliśmy ze sobą rozmawiać.
Drugą taką sytuację miałam z Louisem i było to przypadkowe, nie planowałam upicia się. Poza tym niewiele pamiętam z naszej nocy, w sumie nic. Ale ufam, że nic się nie wydarzyło więc nie mogę żałować. Poza tym, że się ze sobą nie przespaliśmy to wszystko też było inne. Kiedy tylko się obudziłam Tomlinson już na mnie czekał z ciepłą herbatą, a potem był dla mnie strasznie miły i rozładował napiętą atmosferę.
Teraz chyba musiałam działać sama. Ciemnowłosy nic nie mówił i nadal miał głowę odwróconą w bok. Nie wiedziałam kompletnie jak się zachować bo przecież on doskonale wiedział, że chciałam jak najszybciej znaleźć się poza jego mieszkaniem i już nigdy więcej go nie zobaczyć. Tylko przed tym potrzebowałam łazienki, ale pytanie go o nią wydawało mi się kompletnie nie na miejscu i nie wiedziałam jak to ubrać w słowa. A on zapewne nie chciał mi sam niczego proponować. Tak naprawdę wcale mu się nie dziwiłam, przecież złapał mnie na gorącym uczynku. To musiało być cholernie żenujące.
Wzięłam głęboki oddech, postarałam się żeby mój ton był jak najmilszy i zapytałam zwyczajnymi słowami.
- Gdzie jest łazienka?
- Wychodzisz stąd i pierwsze drzwi po lewej.
Chłopak odpowiedział mi szybko, ale ton jego głosu był obojętny. Tak bardzo obojętny, że aż trochę bolało. Postanowiłam jednak to zignorować i udałam się we wskazanym przez niego kierunku.
W łazience zmyłam makijaż wodą, moje oczy strasznie przez to cierpiały. Później nałożyłam tusz na rzęsy, trochę błyszczyka na usta i rozczesałam włosy. Starałam się żeby te czynności zajęły mi jak najmniej czasu i chyba mi się udało. Wprawdzie nie wyglądałam jakoś super, ale mogłam się pokazać na ulicy.
Później chciałam po prostu się z tamtą zmyć jak najszybciej. Poszłam do przedpokoju, ubrałam moje buty i płaszcz. Miałam już wychodzić, ale miałam dziwne wrażenie, że ktoś na mnie patrzy więc odwróciłam się do tyłu.
Harry stał parę metrów ode mnie. Przypatrywał mi się uważnie, jego spojrzenie przeszywała mnie od stóp. Czułam na sobie te niesamowicie zielone oczy. Ten kolor był tak niesamowity, że nie byłam pewna czy rzeczywiście istnieje, czy może jest tylko wytworem mojej wyobraźni i tak naprawdę oczy Harry'ego są niebieskie.
Chłopak miał na sobie tylko dresowe spodnie. Teraz widziałam dokładnie jego mięśnie, ale nie tylko to. Na klatce piersiowej miał kilka, a może nawet kilkanaście, tatuaży. Najbardziej w oczy się rzucał ogromny motylek na brzuchu i dwie jaskółki nad klatce piersiowej. Do tego dochodziło mnóstwo napisów i znaków, których nie mogłam rozszyfrować z takiej odległości.
- Ładne tatuaże – powiedziałam głupio bo wcale tak nie myślałam, moim zdaniem były po prostu dziwne.
- Dzięki.
Jego głos był jeszcze bardziej ochrypnięty niż wczoraj, ale to nie było wadą bo dzięki temu stawał się o wiele bardziej seksowny.
Chłopak podniósł rękę i nerwowo przejechał nią po swoich lokach. Był naprawdę przystojny, a jego włosy dodawały mu uroku. Razem z jego uśmiechem i dołeczkami sprawiały, że nie był jeszcze mężczyzną, ale już nie chłopcem.
- Nie krępuj się, jeżeli chcesz naprawdę możesz już iść – dodał kiedy ja wciąż nie ruszałam się z miejsca.
Przez chwilę jeszcze się na niego patrzyłam, ale później otworzyłam drzwi i po prostu wyszłam, nawet nie oglądając się na niego. Poczułam się dziwnie, jakbym miała jakieś wyrzuty sumienia po tym co wydarzyło się w nocy. Chłopak zachowywał się zupełnie inaczej niż wczoraj wieczorem i w nocy, ale może tak właśnie traktował każdą dziewczynę. Może chciał się ich jak najszybciej pozbyć dlatego sugerował im żeby sobie poszły...
Nieważne, to była tylko jednorazowa przygoda i mieliśmy już się więcej nie zobaczyć więc to naprawdę nie miało znaczenia. Chociaż o Louisie mówiłam tak samo i skończyło się zupełnie inaczej...
Gwałtownie zatrzymałam się przy drzwiach wejściowych do wieżowca, przypominając sobie początek mojej krótkiej znajomości z Tomlinsonem. Po odwiezieniu mnie do kawiarni wysłał mi smsa... Zamarłam.
Po prostu stałam tam i czekałam na jakąś wiadomość od Harry'ego, a mój oddech był niespokojny. Minęło parę minut i nic się nie stało. Odetchnęłam z ulgą i stwierdziłam, że chyba nie podałam nikomu mojego numeru telefonu zeszłego wieczoru. Zresztą chyba bym o tym pamiętała, w końcu wypiłam tylko dwa drinki. W każdym razie ta informacja była bardzo pocieszająca. Nie chciałam znowu się pakować w takie bagno z chłopakiem. W takie coś mogłam grać tylko z Louisem...
O boże, nie mogłam tak myśleć. Wygląda na to, że moja znajomość z Tomlinsonem to już przeszłość. Przynajmniej z mojej strony bo kto wie co on tam sobie myśli... Dobra, kogo ja oszukuje? Nienawidziłam tych gierek z samą sobą, tych rzeczy które próbowałam sobie wmówić. Chociaż to trochę pomagało. Czasami, ale nie tym razem.
Na dworze było strasznie zimno, słońce wcale się nie pokazało i zapowiadało się na deszcz. Ale pogoda nie stanowiła tak naprawdę żadnego problemu. Miałam o wiele poważniejsze zmartwienie. Tak naprawdę nie miałam pojęcia gdzie jestem. Wprawdzie na wieżowcu był wypisany adres, ale ta nazwa ulicy kompletnie mi nic nie mówiła. Wcale mnie to nie zdziwiło. Manchester był naprawdę ogromny, a ja mieszkałam tu dopiero od paru miesięcy i większość miejsc w mieście było dla mnie nieznane.
Zastanawiałam się jak mogłabym się dostać do domu. Przejście się pieszo odpadało na starcie. Moje szpilki nie były za dobre na długie spacery, a nie miałam pojęcia jak daleko jestem od domu. Autobus również nie wchodził w grę bo nawet nie wiedziałam gdzie może być najbliższy przystanek i jaką linią dojadę do domu z tego miejsca. Jedynym wyjściem jakie mi pozostało była taksówka. Zajrzałam do swojej torebki w poszukiwaniu jakiś pieniędzy, ale znalazłam tylko pięć funtów. To było zdecydowanie za mało.
Usiadłam na jakieś ławce i postanowiłam pomyśleć. Nie miałam pojęcia co robić. Wokół nie było żadnych ludzi, Harry chyba mieszkał na jakimś totalnym odludzi bo nawet samochodu tędy nie przejeżdżały. Jednak jedną rzecz zrobiłam dobrze. Pogratulowałam sobie w duchy, że zdecydowałam się tutaj zostać na noc. Wracanie w ciemności nie byłoby na pewno dobrym pomysłem.
Postanowiłam poszukać jakiegoś rozwiązania mojego problemu w torebce. Otworzyłam ją i zaczęłam przeglądać zawartość. Moje kosmetyki, telefon, klucze od domu, prawie pusty portfel, gumy do żucia czyli mnóstwo niepotrzebnych rzeczy. Ale wyjęłam coś jeszcze... Mała karteczka. Była nieco pognieciona, ale cały tekst wypisany na niej był wciąż widoczny. Również z numerem telefonu. Miałam ochotę aż zapiszczeć z tego szczęścia.
Wzięłam do ręki mój telefon i już miałam dzwonić, ale najpierw sprawdziłam godzinę. Było wpół do dziewiątej. Zastanawiałam się jak bardzo chłopak będzie na mnie zły za telefon o tej porze i nie byłam w stanie sobie tego wyobrazić. Mimo to postanowiłam wybrać jego numer bo nie miałam za bardzo wyboru.
Po trzech sygnałach zaczęłam tracić nadzieję, że w ogóle odbierze. Po pięciu już miałam przerwać połączenie, ale na szczęście ktoś podniósł słuchawkę. Odetchnęłam z ulgą.
- Halo?
- Niall?
Mój głos zabrzmiał nieco piskliwie. Byłam nieco zmieszana, nie usłyszałam tego charakterystycznego irlandzkiego akcentu więc z pewnością nie był głos blondyna. W takim razie kto...
- Niall jest trochę nie do życia, jeżeli wiesz co mam na myśli – usłyszałam śmiech po drugiej stronie linii. - Tutaj jego kolega, Louis.
Moje serce nagle gwałtownie przyśpieszyło. Dłonie zaczęły mi się pocić i poczułam się jak głupia, zakochana nastolatka na pierwszej randce z chłopakiem. Taka zawstydzona i nieśmiałam. Byłam po prostu żałosna z tym swoim zachowaniem na poziomie szkoły podstawowej.
Ale starałam się oddychać spokojnie i powoli pozbierać do kupy wszystkie informacje jakie miałam. Louis odebrał telefon Nialla, tłumacząc mi że blondyn nieżywy. Doskonale wiedziałam co to oznacza, ale nie potrafiłam tego wyjaśnić. Ten ich wspólny wieczór miał wyglądać zupełnie inaczej... Irlandczyk miał być tym trzeźwy, a Tomlinson zapłakanym i wyżalającym się pijakiem. Dlaczego ich role odwróciły się akurat w tym momencie!?
- Halo? Jesteś tam jeszcze? - spytał po chwili ciszy Louis.- Nie wiem czy się znamy, ale twój głos wydaję się znajomy.
Miałam w gardle jakąś ogromną gulę, nie mogłam wydusić z siebie ani jednego słowa. Po drugiej stronie linii panowała cisza, chłopak czekał na mój krok. W końcu wzięłam głęboki wdech i zaczęłam.
- Przepraszam jeśli ciebie obudziłam. Po prostu, ja...
- Eleanor!? - przerwał mi niemal natychmiast.
Chłopak zdawał się jeszcze bardziej zdziwiony niż ja parę sekund wcześniej, ale wyczuwałam w jego głosie cień... radości?
- Nie obudziłaś mnie, właśnie szykowałem śniadanie. Ale czemu dzwonisz tak wcześnie? - spytał chwilę później. - Coś się stało? A tak w ogóle to skąd masz numer Nialla?
- Potrzebuje pomocy – wyjaśniłam.
- Jesteś w domu?
Przygryzłam dolną wargę. Mogłam się spodziewać takiego pytania, ale usłyszane z jego słów wydało mi się jeszcze trudniejsze.
- Właściwie to jestem na ulicy która nazywa się Lea Road – wyjaśniłam i mogłam przysiąc, że Louis zmarszczył brwi w geście zdziwienia. - Wiesz może gdzie to jest?
W słuchawce zapanowała cisza która trwała dobre kilkanaście sekund.
- Um, właśnie to sprawdziłem na google maps. Lea Road, tak? - spytał i nie czekał na moje potwierdzenie. - To strasznie daleko od Nialla. W co ty się wpakowałaś?
Chłopak starał się przybrać spokojny ton w głosie, ale średnio mu to wychodziło.
- Będziesz musiała poczekać jakiś czas, ale przyjedziemy po ciebie razem z Niallem. Jakoś go zmuszę do wstania.
Zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć, on się rozłączył.



Minęło dobre pół godziny, a ich wciąż nie było. Zaczynałam się poważniej zastanawiać co chłopak miał na myśli mówiąc, że będę musiała poczekać jakiś czas. Było mi strasznie zimno, na dworze mogło być jakieś pięć stopni. Czułam, że po tym siedzeniu czeka mnie choroba. Już wtedy co jakiś czas kichałam i czułam zawroty głowy mimo pozycji siedzącej.
Kwadrans później już naprawdę zaczęłam się denerwować. Pomyślałam, że może coś się stało. Chciałam zadzwonić na numer Nialla i sprawdzić czy na pewno wszystko jest w porządku. Jednak zanim zdążyłam to zrobić zobaczyłam nadjeżdżający czarny samochód, który od razu rozpoznałam, chociaż nie miałam pojęcia co to za marka, i poczułam ulgę. Zaparkował jakieś dwadzieścia metrów ode mnie. Chwilę później wysiadł z niego chłopak którego na pierwszy rzut oka nie poznałam. Zaczął zbliżać się w moim kierunku i dopiero gdy był blisko dotarło do mnie, że to Louis.
Zmienił się w ciągu tego miesiąca, pomyślałam. Pod oczami okropne wory, z pewnością oznaczały, że już od dłuższego czasu porządnie się nie wyspał. Urosły mu trochę włosy i tego dnia nie były postawione do góry tylko opadały na czoło i trochę się kręciły. Po dokładnym przyjrzeniu się zauważyłam, że z pewnością tez wiele schudł.
Miał na sobie skórzaną kurtkę i musiało mu być w niej okropnie zimno. Poza tym wygląał tak jakby złapał pierwsze lepsze ciuchy. Jakiś czarny t-shirt, ciemne sprane jeansy i buty, które o dziwo nie były vansami.
Jednak mimo tych wszystkich rzeczy wciąż widziałam w nim tego samego Louisa co miesiąc temu. W tamtym momencie chciałam po prostu rzucić się mu w ramiona, mocno przytulić, ułożyć głowę na jego ramieniu i poczuć ten jego zapach. Te cudowne perfumy wymieszane z tym czymś co dawało uczucie bezpieczeństwa.
Kiedy znalazł się przy mnie nie miałam zbyt wiele czasu żeby cokolwiek powiedzieć bo chwilę później usłyszałam jakiś trzask, a do tego głośne przekleństwa i trochę marudzenia. Szukałam źródła tych dźwięków i szybko je znalazłam. Okazało się, że to Niall zamykający drzwi od samochodu w bardzo głośny sposób.
- Lepiej uważaj – ostrzegł mnie Tomlinson. - Skacowany Niall to najgorszy Niall.
Przyjrzałam się blondynowi z daleka. Ubrany był cały czas w wczorajsze ciuchy, jego t-shirt był lekko poplamiony od ketchupu. W ręku trzymał butelkę z piwem która była już do połowy pusta. Taa, świetny pomysł na leczenie kaca.
Podszedł do nas i sztucznie się uśmiechnął. Miał niemrawy wyraz twarzy i nieco rozkojarzone spojrzenie. Zdecydowanie wyglądał na skacowanego. Zobaczył mnie i mocno uścisnął.
- Och Eleanor, jak miło ciebie widzieć.
Chyba próbował pokazać, że się nieco za mną stęsknił bo nie widział mnie od imprezy chociaż tak naprawdę było zupełnie inaczej. Jego słowa zabrzmiały strasznie radośnie i bardzo mało wiarygodnie. Chłopak starał się, ale chyba trochę za bardzo. I, nie ukrywajmy, jego zdolności aktorskie były po prostu do dupy.
- Niech zgadnę... - zaczął po chwili, a ja błagałam w duchu żeby nie powiedział jakieś strasznej głupoty. - W nocy nie chciało ci się spać i po prostu postanowiłaś pochodzić po mieście. Szłaś przez siebie aż do rana i nagle znalazłaś się tutaj.
Podziękowałam mu w duchy, że nic nie wspomniał o naszym wczorajszym spotkaniu. Nawet trochę chciało mi się śmiać z powodu jego słów, chociaż nie były zbyt zabawne. Louis posłał Niallowi spojrzenie które miało mu przekazać żeby już lepiej się zamknął. I na cała szczęście blondyn go posłuchał. Wyższy chłopak natychmiast przeniósł swoją uwagę na mnie. Przypatrywał się mi uważnie.
- Na pewno wszystko w porządku? - spytał.
- Tak, tak – skłamałam.
Tak naprawdę było mi coraz zimniej z każdą sekundą, przez moje obcasy odpadały mi palce u stóp, czułam się jakbym miała zaraz zemdleć, a poza tym chciało mi się pić i byłam cholernie głodna.
Louis nie dał się nabrać na moje mało udane kłamstwo, co było dosyć oczywiste i z pewnością łatwe do przewidzenia. Przyłożył swoją rękę do mojego czoła, a potem spojrzał na mnie z przerażeniem.
- Eleanor, jesteś cała rozpalona. Masz chyba z czterdzieści stopni gorączki. Muszę ciebie natychmiast zabrać do domu, a może nawet do szpitala!
Skrzywiłam się na samą myśl o szpitalu. Okropne miejsce, pomyślałam. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć brunet złapał mnie za rękę i zaczął prowadzić do samochodu, a za nami szedł Niall. W jednej ręce wciąż trzymał butelkę z piwem która tym razem była prawie pusta, a w drugiej swój telefon na którym coś zawzięcie pisał.
- Stary, podwieziesz mnie do Jake'a? To po drodze.
Blondyn wypowiedział słowa niewzruszony, ale Louis posłał mu takie spojrzenie jakby zaraz miał go zabić.
- Horan, proszę ciebie...
- Tomlinson, przestań już bo mam ciebie dosyć – przerwał mu Irlandczyk z grymasem na twarzy. - W dodatku mówisz tak głośno, że głowa mi pęka. Po prostu przestań się spinać i zawieź mnie tam, okej?
Brunet westchnął głęboko, ale pokazał Niallowi gestem ręki aby wsiadł na tylne siedzenie samochodu. Sam zajął miejsce za kierownicą, a mi kazał usiąść obok blondyna.
Droga do tego całego Jake'a minęła w ciszy, nawet radio nie grało. Kiedy w końcu dotarliśmy na miejsce Horan strasznie się grzebał, wyjście z samochodu zajęło mu ponad minutę. Wyglądał po prostu okropnie, a pakował się do chaty swojego kumpla i to pewnie na kolejną imprezę bo jego butelka w piwem już dawno się skończyła.
Kiedy w końcu wyszedł, Louis natychmiast ruszył. Odwróciłam się na moim siedzeniu i przyglądałam się Niallowi. Stał na ulicy, a w ręce trzymał swój telefon. Wskazywał na niego intensywnym ruchem i dopiero po chwili zrozumiałam, że te znaki są przeznaczone dla mnie.
Wyjęłam z torebki mojego iPhone'a i zobaczyłam, że mam jedną nową wiadomość. Była sprzed paru minut, a nadawcą był Irlandczyk. Nie mam pojęcia czemu, ale w tamtym momencie moje ręce zaczęły strasznie drżeć. Powoli otworzyłam sms'a, a widząc jego treść poczułam się jakby moje serce na moment stanęło.

~~~~

Jak zwykle dziękuję za miłe słowa i mam nadzieję, że tam rozdział też wam się podobał.
I pytanie do was... Mam taki pomysł żeby założyć bloga gdzie będę dodawać prompty (chyba każdy wie co to), a propozycje na nie dostawałam bym od was. Mogłabym pisać w sumie chyba wszystko, najchętniej paringi z Louisem (oprócz Larry'ego) i Lanielle :) Od czasu do czasu być może pojawiły by się również one-shoty. Co myślicie o tym pomyśle?

6 komentarzy:

  1. Skacowany Niall to najlepszy Niall ! och czyżby cos ten teges w Elounor ? nie no nieźle ! rodział nie powiem fantastyczny i tam gdzie jest pijany Niall to wspamiały rozdział hahah troche śmiechu zawsze musi być >>>>>
    i zakładaj tego bloga z promtami ! ja zamawiam sobie od razu niama jak nie przyjmuszesz larr'ego
    pozdrawiam @bielejewska xoxo

    OdpowiedzUsuń
  2. Co jest w tym smsie??!! Dodaj szybko kolejna czesc...BLAGAM @smieszka1d

    OdpowiedzUsuń
  3. Nareście Elounor! Stęskniłam się za nimi xd Rozdział świetny.Jestem strasznie ciekawa co pojawi się w tym Smsie...Życzę weny i z niecierpliwością czekam na NEXT! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ah...najlepsze opowiadanie o Elounor,które czytałam.
    Bijesz nawet na głowę te angielskie<3
    Z niecierpliwością czekam na nexta.
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie dawno znalazłam Twojego bloga i od razu mi się spodobał. Super rozdział. Strasznie mnie ciekawi co jest w tym smsie. Czekam z niecierpliwością na następny rozdzial. Weny życzę :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Boże zajebisty blog! Jeden z najlepszych jakie kiedykolwiek czytałam czekam na następny ;*

    OdpowiedzUsuń