piątek, 7 lutego 2014

ROZDZIAŁ 3

 Kolejne dni mijały zaskakująco szybko. Nim się obejrzałam był już piątek. Louis nie dawał żadnego znaku życia. Nie zadzwonił ani razu, nie napisał też żadnego smsa. Stwierdziłam, że po prostu zapomniał o tym, że gdzieś mnie zapraszał, nigdzie nie pójdziemy i nasze kontakty skończą się na poniedziałkowym spotkaniu w kawiarni. Nie mogłam się bardziej pomylić.
Po powrocie z zajęć chciałam spędzić spokojny dzień. Ubrałam się w moje ukochane domowe ciuchy: szary dres i ogromną niebieską koszulkę która za czasów liceum służyła mi na lekcjach wf'u. Popołudniu miałam zacząć się uczyć na egzamin który zbliżał się wielkimi krokami. Wieczorem włączyłam telewizor i akurat trafiłam idealnie na rozpoczęcie jakiegoś amerykańskiego kryminału. Zrobiłam sobie też popcorn i ciepłą herbatę z cytryną. Tak, to miał być miły wieczór i nic nie mogło zakłócić mojego spokoju.
Zdziwiłam się kiedy w połowie filmu, około godziny dwudziestej usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam je otworzyć z uśmiechem. Jednak on zszedł z mojej twarzy kiedy zobaczyłam kto stoi w progu.
- Co ty tu kurwa robisz? - spytałam chociaż zabrzmiało to nieco dziwnie w moich ustach bo zwykle nie przeklinałam.
- Uważaj na słownictwo przy starszych – odpowiedział.
Przyjrzał mi się uważnie, a na jego twarzy znowu pojawił się ten głupawy uśmieszek.
- Chyba dobrze, że przyjechałem godzinę wcześniej – dodał przyglądając się mojemu strojowi.
On wyglądał podobnie jak zawsze. T-shirt w paski, ciemne jeansy, granatowe vansy. Jedyną nową rzeczą był identyfikator przypięty do jego piersi z podpisem ''Louis Tomlinson''. Zauważył, że mu się przyglądam i szybko schował go do kieszeni.
- To z pracy – wyjaśnił krótko chociaż raczej nie chciał tego robić.
To on pracuje? Ile on ma lat? Był starszy ode mnie, przyznał to przed chwilą chociaż równie dobrze mógł kłamać. Ale myślałam, że tylko studiuje. Wyglądał na chłopaka z bogatej rodziny który miał wszystko co chciał i nie musiał sam na siebie zarabiać.
- Nie możesz się pokazać w takim stanie. Chodź, pomogę ci wybrać coś lepszego – powiedział kiedy zobaczył, że nie mam zamiaru nic mu odpowiadać.
- Po co?
- Mówiłem, że ciebie gdzieś zabieram. Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
- Nigdzie nie jadę – powiedziałam chcąc żeby zabrzmiało stanowczo.
Po spojrzeniu jakim obdarzył mnie Louis stwierdziłam, że średnio mi to wyszło. Potem przyjrzałam mu się dokładniej i zobaczyłam, że na jego twarzy wymalowało się coś w rodzaju niezadowolenia.
- Masz coś lepszego do roboty? - spytał ze zbolałą miną, nie dając mi dojść do słowa mimo że otworzyłam już usta. - Nie mów, że oglądanie filmów i obżeranie się popcornem jest ciekawsze bo ci nie uwierzę.
- Nawet nie wiem gdzie chcesz mnie zabrać...
- Po prostu mi zaufaj.
Westchnęłam głęboko. W walce z nim od początku byłam skazana na porażkę. Zaczęłam iść w kierunku mojego pokoju. On pokierował się za mną, świadczyły o tym jego donośne kroki. Kiedy weszliśmy do pomieszczenia, Louis stanął przy mojej szafie i zaczął uważnie przeglądać moje ubrania. Ja usiadłam na moim łóżku. Przyglądałam się czynnością wykonywanym przez chłopaka. Oglądał każdą rzecz z ogromną uwagą, wyglądał na bardzo skupionego. Nie mogłam się powstrzymać i moje spojrzenie pokierowało się na jego tyłek. Musiałam przyznać, że był całkiem niezły. Zastanawiałam się jakim cudem nie zauważyłam tego wcześniej.
Nagle Louis odwrócił się w moim kierunku, a ja szybko podniosłam wzrok. Jednak nie zdążyłam idealnie na czas. Byłam nieco zażenowana bo on właśnie przyłapał mnie na ''gorącym uczynku''. Ale chłopak tylko szeroko się uśmiechnął, cała sytuacja wyraźnie mu schlebiała.
- Myślę, że powinnaś ubrać to – powiedział po czym rzucił w moim kierunku trochę luźniejszy t-shirt w paski i ciemne rurki.
- Chcesz żebym wyglądała tak jak ty? - spytałam przyglądając się ubraniom i marszcząc brwi.
- Dokładnie o to mi chodzi – oznajmił i posłał mi dumny uśmiech.
- Jesteś pojebany, Tomlinson.
- Uważaj na słowa, Calder! - krzyknął kiedy akurat zamykałam drzwi do łazienki.
Przebrałam się w wybrane Louisa ciuchy. Było kupione niedawno, czułam na nich jeszcze typowy sklepowy zapach. Moje włosy uczesałam w wysokiego kucyka. Poprawiłam jeszcze makijaż rysując sobie delikatne kreski eyelinerem na powiekach. Wyglądałam całkiem w porządku, mogłam się pokazać ludziom. O ile szliśmy w jakieś miejsce publiczne. Bo znając Tomlinsona mógł chcieć mnie wywieźć na jakieś pustkowie żeby powtórzyć to co działo się tydzień temu tylko na wyższym poziomie. Nie, nie, muszę myśleć pozytywnie. Był dziwny, ale gdyby chciał mi zrobić coś złego pewnie już dawno by do tego doszło.
Kiedy wyszłam z pokoju zastałam dosyć nietypowy widok. Z początku nie było w tym nic nadzwyczajnego, ale dopiero kiedy przyjrzałam się temu wszystkiemu bliżej zrozumiałam co tak właściwie się dzieję. Louis siedział na łóżku, a obok niego na stoliku stał mój laptop. Chłopak wyglądał jakby oglądał coś ciekawego. Podeszłam do niego żeby zobaczyć co mu się tak spodobało. Zobaczyłam otwarty plik tekstowy i dopiero po sekundzie zrozumiałam, że czyta moje opowiadanie. Musiał mieć niezłe tempo bo był już na piątej stronie, a w łazience siedziałam jakieś dziesięć minut.
- Tomlinson! - krzyknęłam pełna złości.
Wtedy parę rzeczy stało się szybko. Można powiedzieć, że ''rzuciłam'' się na niego. On był zaskoczony i nie od razu zareagował . Dlatego chwilę później już leżał na łóżku przyciśnięty przeze mnie. Nie trwało to długo. Chłopak musiał mi natychmiast pokazać kto tu jest lepszy. Był ode mnie wyższy o zaledwie pięć centymetrów, ale o wiele silniejszy. Parę sekund później już zamieniliśmy się rolami. Louis patrzył na mnie z góry z chytrym uśmieszkiem na twarzy.
- Wolę być na górze, pisareczko. Radzę zapamiętać na przyszłość – powiedział i puścił do mnie oczko.
Oblizał swoje wargi, a ja wpatrywałam się w jego usta i z trudem podniosłam wzrok na jego oczy. Wyczuł to doskonale. Zbliżył się do mnie, a jego usta znalazły się natychmiast na moich. Dreszcze przebiegły po całym moim ciele. Poczułam jego język na moich wargach które potem lekko przygryzł. To wszystko trwało zaledwie kilkanaście sekund, on to przerwał. Miał zaróżowione usta, a jego oddech był niespokojny. Musiałam wyglądać podobnie. Przypatrywał mi się widocznie zadowolony z mojej reakcji. Cholernie na mnie działał, a ja nic nie mogłam z tym zrobić. On to po prostu perfidnie wykorzystywał.
- Teraz chyba już zgodzisz się ze mną pójść, prawda? - spytał, a ja nie musiałam odpowiadać.
Chwilę później ''wypuścił'' mnie i powiedział, że musimy się już zbierać. Wszystko znowu potoczyło się w taki sposób jakby sytuacja sprzed chwili nie miała wcale miejsca. Przed wyjściem szybko poprawiłam moją fryzurę, która popsuła się z wiadomych powodów. Narzuciłam jeszcze czarną bluzę z kapturem i ubrałam granatowe vansy. Mój strój wywołał uśmiech chłopaka. Wzięłam mój telefon chociaż Louisa zapewniał mnie, że nie jest mi potrzebny bo on ma swój ze sobą.
- Ale ty jesteś uparta – powiedział kiedy zobaczył jak chowam mojego iPhone'a do kieszeni. Ja w odpowiedzi tylko wzruszyłam ramionami.
Tym razem atmosfera w samochodzie chłopaka była inna. Tomlinson włączył radio które grało muzykę klubową. Nie miałam pojęcia czy on chcę mi coś przez to przekazać, ale wolałam już to niż niezręczną ciszę.
Starałam się dowiedzieć gdzie jedziemy, ale Louis nie chciał mi nic powiedzieć. Po dwudziestu minutach jazdy wyjechaliśmy z miasta. Przyjrzałam się zszokowana chłopakowi, ale on patrzył wciąż przed siebie bardzo skupiony na drodze.
- Co ty robisz? - spytałam po chwili lekko wystraszona.
- Wszystko jest pod kontrolą – odpowiedział.
Słysząc ton mojego głosy Tomlinson spojrzał mi głęboko w oczy, tak jakby chciał mnie uspokoić. Trochę podziałało.
Pięć minut później samochód zatrzymał się i Louis kazał mi wysiąść. Zrobiłam to i z początku nie mogłam uwierzyć w miejsce w którym się znajdowaliśmy. Zobaczyłam przed sobą ogromny dom. Chociaż chyba można było go już uznać za wille. Usłyszałam głośną muzykę i mnóstwo krzyków. On zabrał mnie na imprezę.
- Pomyślałem, że się tu odnajdziesz – powiedział.
Miał rację, takie były moje klimaty. Tylko różnica była taka, że prawdopodobnie nie znałam nikogo z obecnych osób. Mogłam liczyć tylko na życzliwość mojego towarzysza. On chyba wyczuł o czym myślę, popatrzył na mnie jakoś tak troskliwie.
- To impreza mojego dobrego kumpla, nie masz się co martwić. To dusza towarzystwa, na pewno się dogadacie – dodał. - Chodź, idziemy.
Chwycił mnie za rękę, a ja mu się nie wyrwałam. Zaczął prowadzić mnie w kierunku domu i przy okazji zabronił mi brać alkoholu od kogokolwiek poza nim i gospodarzem.
- A inni twoi znajomi? - spytałam.
- Nie zrozum mnie źle – powiedział nie patrząc mi w oczy. - Bardzo ich wszystkich lubię, ale niektórzy mogą ci zaszkodzić...
Po tych słowach uśmiechnął się w taki sposób, że doskonale wiedziałam co kryło się za jego słowami. W co ja się wpakowałam?
W środku musieliśmy się zatrzymywać średnio co trzy metry bo on cały czas się z kimś witał. Przy okazji mnie przedstawiał co bardzo doceniałam.
- To Eleanor, znajoma – powiedział do jakiegoś czarnoskórego chłopaka o imieniu Dave którego spotkaliśmy przy samym wejściu z papierosem w dłoni.
On nic mi nie odpowiedział tylko przyjrzał mi się z wyraźnym zainteresowaniem, a potem uśmiechnął się pod nosem jakby wiedział już wszystko. Nadal trzymałam Tomlinsona za rękę i czarnoskóry temu też się przyglądał. Co ciekawe, większość osób reagowała podobnie. Niektórzy nawet częstowali mnie alkoholem, ale ja oczywiście odmawiałam. Nie chciałam nic od nich brać szczególnie, że wyglądali jakby byli direlami. Poza tym w mojej głowie wciąż słyszałam słowa Louisa.
Jednak znalazł się jeden wyjątek w całej tej sytuacji. Ta osoba okazała się takim światełkiem w tunelu.
- Teraz poznasz kogoś specjalnego. Gospodarz tego całego syfu czyli Niall Horan – powiedział Louis i na jego twarzy pojawił się szczery uśmiech kiedy podał znaleźliśmy się obok jego kolegi.
- Nie pierdol, Tomlinson. Wszyscy wiemy, że uwielbiasz moje imprezy – powiedział chłopak, a potem spojrzał na mnie zdziwiony. - Kto to?
Ja też mu się przyjrzałam. Miał blond włosy, postawione do góry zapewne przy pomocy dużej ilości żelu. Był raczej drobnej postury i wyższy ode mnie może o centymetr. Miał sympatyczny uśmiech, a aparat na zębach tylko dodawał mu uroku. W jego głosie słychać było wyraźny irlandzki akcent. W ręku trzymał czerwony kubek który zapewne był wypełniony piwem. Nie mam pojęcia czemu, ale od razu go polubiłam.
- Eleanor, moja znajoma – odpowiedział Tomlinson jednak tym razem jakimś innym tonem i uśmiechnął się inaczej niż zwykle.
Wtedy wydarzyło się coś dziwnego. Louis i Niall posłali sobie kilka spojrzeń, a blondyn już po chwili kiwał głową z szerokim uśmiechem. Nie wiedziałam dokładnie o co chodziło, ale wyglądało na jakiś ich kod który tylko oni mieli rozumieć. Ja stałam tam kompletnie nie świadoma o co chodziło chociaż przypuszczałam, że ta ich ''rozmowa'' dotyczyła mnie.
- Miło ciebie poznać – powiedział Irlandczyk, uśmiechnął się szeroko i podał mi rękę którą mocno ścisnęłam.
- Rozmawiajcie sobie, a ja skoczę po coś do picia – powiedział brunet.
Doskonale trafił w moment bo poczułam, że w moim gardle jest strasznie sucho. Kiedy zniknął z pola widzenia, blondyn zaczął przyglądać mi się z zaciekawieniem.
- Znajoma? - spytał z grymasem na twarzy. - Tak się teraz określa sekretne dziewczyny? Czy może jesteś tylko jego przyjaciółką do pieprzenia?
- Znam go od paru dni, nawet ze sobą nie spaliśmy... - powiedziałam starając się zachować spokój, a Niall spojrzał na mnie zszokowany, ale również tak jakby się nad czymś głęboko zastanawiał.
- To wyjaśnia czemu wcześniej o tobie nie słyszałem – odpowiedział i spojrzał na mój strój. - Tylko czemu jesteście ubrani tak samo?
- To był jego pomysł.
Horan prychnął głośno.
- Myślałem, że jest trochę mniej pojebany – powiedział, a potem ściszył głos i podszedł do mnie bliżej. - Uważaj na niego. Tak, to mój najlepszy kumpel i dlatego doskonale wiem jaki jest. Dupek i traktuję dziewczyny jak zabawki. Zalicza na każdej imprezie, cały czas inne dziewczyny. Mówię ci to tylko dlatego, że wyglądasz na trochę mądrzejszą niż te pozostałe.
Nie chciałam wiedzieć kim są albo były te pozostałe. Wiedziałam, że one istniały i nie cierpiałam tej myśli.
- Czy ludzie patrzyli na ciebie niepewnie kiedy tutaj wchodziliście? - spytał Niall po chwili, a ja pokiwałam głową.
- Praktycznie każdy patrzył na mnie z zaciekawieniem kiedy mnie przedstawiał...
- Przedstawiał ciebie!? - przerwał mi blondyn.
- Co masz na myśli? - spytałam słysząc jakim tonem wypowiedział poprzednie słowa.
Ale chłopak nie zdążył mi nic odpowiedzieć bo pojawił się Tomlinson. Tym razem nie trafił w dobry moment. W rękach trzymał dwa czerwone kubeczki z piwem.
- Proszę – powiedział do mnie i podał mi jeden.
Kiedy to robił opuszkami palców lekko przejechał po mojej dłoni. Znowu poczułam te dreszcze, a on doskonale o tym wiedział. Uśmiechnął się do mnie, ponownie zadowolony z mojej reakcji.
Niall patrzył na nas i mimo tego, że znałam go dopiero parę minut doskonale wiedziałam o czym myślał. Pewnie zgadzałabym się z tym gdybym była na jego miejscu. Moje relacje z Louisem wyglądały bardzo dwuznacznie. I bardzo mi się to podobało, naprawdę nie chciałam nas szufladkować.
- Dziękuje – odpowiedziałam i pociągnęłam łyk z kubka.
Poczułam znany smak piwa z czymś jeszcze. Wydało mi się to podejrzane, po ostrzeżeniu chłopaka uważałam na wszystko na tej imprezie. Spojrzałam pytająco na Tomlinsona. On w odpowiedzi tylko wzruszył ramionami i pokazał abym wypiła jeszcze trochę. Zrobiłam to, ale do połowy pełny kubek postawiłam na stole.
Ta impreza nie była aż taka fajna i w sumie chciałam w tym momencie znaleźć się w moim domu. Ale Louis chyba bawił się dobrze. Parę minut później już rozmawiał z Niallem i jakimiś innymi znajomymi, również kilkoma dziewczynami. Nie byłam mu potrzebna i postanowiłam zostawić go samego. Nie rozumiałam po co mnie w ogóle tutaj przyprowadzał. Może żeby się pochwalić? Bo wątpiłam żeby jego celem było to, że chciał sprawić mi przyjemność. Lubiłam imprezy, wiedzieli o tym wszyscy. Ale na tej znałam tylko dwie osoby bo wszystkie inne mnie po prostu przerażały albo nie chciałam z nimi rozmawiać. W każdym razie chciałam jak najszybciej iść do domu.
Wzięłam mój kubek ze stołu. Postanowiłam znaleźć jakieś spokojniejsze miejsce i przeczekać tam do końca tego syfu. O ile takie w ogóle było na tej imprezie.
Wcześniej znajdowałam się w jakimś pomieszczeniu które było ogromnym salonem. Po przeciśnięciu się przez tłum ludzi dotarłam do kuchni, ale tam panował straszny hałas. Ludzie tłoczyli się przy sobie, a w dodatku wszędzie były butelki po alkoholu i śmieci. Czułam też duszący zapach dymu papierosowego. Na podłodze zobaczyłam nawet kilka zużytych prezerwatyw. W liceum nieźle szalałam, ale przy tym moje wyskoki wydawały się niczym. Natychmiast stamtąd wyszłam.
I wtedy na całe szczęście zobaczyłam schody. Niewiele myśląc zaczęłam po nich wchodzić. Na górze było zdecydowanie spokojniej, jedyne dźwięki które słyszałam dochodziły z dołu. Ogromny korytarz i całe mnóstwo drzwi, tak prezentowało się to piętro. Jednak obawiałam się co, albo kogo, mogę znaleźć w tych pokojach.
Podeszłam niepewnie do pierwszych drzwi. Postanowiłam zaryzykować i zapukałam. Nie usłyszałam odpowiedzi więc postanowiłam wejść do pomieszczenia. W środku rzeczywiście nikogo nie było. Pokój był dosyć były więc postanowiłam się bardziej po nim rozejrzeć.
Otworzyłam szafę i zobaczyłam tam całe mnóstwo ciuchów, niektóre nie miały nawet oderwanych metek. Były tak strasznie drogie, że bałam się je dotknąć. Później podeszłam do biurka na którym nic nie leżało. W szufladach również panowały pustki. Położyłam się na łóżku i gapiłam się w sufit bo nie mogłam zasnąć, a poza tym w ogóle nie czułam zmęczenia.
Nie wiedziałam ile czasu minęło kiedy usłyszałam, że ktoś wchodzi do pokoju. Natychmiast poderwałam się na równe nogi. Było ciemno, ale zobaczyłam postać stojącą w drzwiach. A potem usłyszałam męski głos.
- No, no a kogo my tu mamy? Może się trochę zabawimy?

2 komentarze:

  1. zupełnie nie rozumiem, dlaczego tutaj nie ma komentarzy. chyba, że nie są opublikowane, to co innego ... to opowiadanie jest świetne ! jejku, chcę wiedzieć, kim jest ten "męski głos" ! Jeśli to Lou, to straszna świnia z niego, a jeśli nie, to jest szansa, że on ją od tego kogoś uratuje. Wybieram drugą opcję ^^
    @bemyloueh_

    OdpowiedzUsuń
  2. omg to jest takie jkdfhdlgiuhsuiueofugaheofl jesteś świetna, cudnie piszesz!!

    OdpowiedzUsuń